piątek, września 08, 2017

Księga dźwięków - Soledad Bravi

Jeszcze kiedy byłam w ciąży, zaczęłam kompletować biblioteczkę dla mojego syna. Książki w opiece nad dzieckiem są dla mnie tak samo ważne jak jedzenie czy ubranie. A może i nawet ważniejsze? Nie wyobrażam sobie bowiem wychowania dziecka bez dobrej jakości książek.

Pozycja, o której chciałabym opowiedzieć Wam dzisiaj, nie jest może tak nietypowa jak te, opisywane dotychczas przeze mnie w moich wcześniejszych postach: Kot, który zgubił domLalka Williama, jednak jest również bardzo ciekawą opcją dla najmłodszych. Tytuł tej książeczki to "Księga dźwięków" autorstwa Soledad Bravi, w wersji polskiej opublikowana przez wydawnictwo "Dwie Siostry"


Księga dźwięków


Księga dźwięków - książeczka dla najmłodszych... PRAWIE idealna

Książka jest wykonana z kartonu, choć strony jej są dość cienkie, a to dlatego, że ma ich aż 112 (!) Gdyby strony były grubsze, nie dałoby się wydać tej książki w jednej części. Wymiary każdej ze stron to 14 x 14 cm. Schemat książki jest następujący: po lewej stronie dużymi czarnymi literami jest napisany krótki tekst, a po prawej stronie widnieje odpowiadająca tekstowi ilustracja. 

Książka, jak sama nazwa wskazuje, uczy dźwięków. Zabawa w dźwięki ma wielkie znaczenie dla dziecka podczas oswajania sztuki mówienia. Słuchanie oraz powtarzanie dźwięków stymuluje rozwój zdolności językowych maluchów. Dziecko wypowiadając je, utrwala sobie głoski i uczy się łączyć sylaby. Warto więc mieć w swojej domowej biblioteczce przynajmniej jedną książeczkę z onomatopejami.

W internecie rodzice, którzy zakupili tę pozycję, piszą o niej w samych superlatywach. Książka jest rzeczywiście bardzo fajna, i mój sześciomiesięczny synek zaczyna się już nią interesować, ale nie byłabym sobą, gdybym nie miała wobec niej kilku uwag. ;-)

Ale zacznę od pozytywów:


Szata graficzna


Duże czarne litery na białym tle łatwo czytać, co może być ciekawe dla troszkę starszych dzieci. Ilustracje natomiast są proste, wyraźne i kolorowe, więc przykuwają wzrok już nawet kilkumiesięcznego dziecka. 




Nie ma w niej prawie żadnych zdrobnień :) :) :)


Ci, którzy śledzą mój blog, albo znają mnie osobiście, wiedzą jak bardzo nie lubię zdrobnień. Dostaję wręcz białej gorączki, kiedy słyszę, jak dorośli, mówiąc do dzieci, używają słów typu: kotek, buzia, nosek, bluzeczka, kupeczka, obiadek, czy drzewko. Drodzy dorośli, nie kotek, koteczek, kotunio, kicia, kiciusia tylko KOT! Nauczcie mówić swoje dzieci poprawnie. Na zdrobnienia przyjdzie czas. ;-) 


Body ze sklepu https://koszulove.com/

Dzięki "Księdze dźwięków", dzieci uczą się, że mówi się osioł a nie osiołek, wilk a nie wilczek, małpa a nie małpka, koza a nie kózka, owca a nie owieczka, ręce a nie rączki, mama a nie mamusia, czy też samochód a nie samochodzik lub autko. W większości książek dla dzieci rzeczowniki są zdrabniane, więc niezmiernie cieszę się, że w tej książce mówi się poprawną polszczyzną. ;-)


Księga dźwięków - Wilk

Księga dźwięków - Kot

Księga dźwięków - Drzwi

Gniazdko elektryczne robi NIE! 


Kolejną pozytywną stroną tej książki jest to, że oprócz wyrazów dźwiękonaśladowczych, jedna ze stron porusza ważną informację dotyczącą bezpieczeństwa, a mianowicie kwestię gniazdek kontaktowych: Gniazdko elektryczne robi NIE! Mam tylko nadzieję, że moje dziecko zrozumie komunikat, a nie, na przekór, zainteresuje się gniazdkami jeszcze bardziej. ;-)



Obszerna ilość słów


Oprócz dużej ilości nazw zwierząt, w książce można znaleźć bardzo szeroki zasób słownictwa, dźwięki przewidywalne i te, które zaskoczą również dorosłych. Jak bowiem myślicie, że robią: klocki, butelka, napój, ślimak, czy ryba? ;-)


A teraz czas na negatywy:

Stereotypowe wyobrażenie roli mamy i taty


Mama robi buzi buzi

Tata robi ćśśśśśś

Czyli mama to ta co całuje, przytula, pociesza, a tata to ten, który ucisza głośne dziecko, bo zapewne jest zmęczony po pracy, albo kończy właśnie pracę w domu. Tata to ten, który nie ma cierpliwości, a mama to ta, która zawsze zrozumie i uspokoi dziecko. Według mnie powielanie takiego obrazu jest szkodliwe. Dlaczego tata nie może robić buzi buzi? Dlaczego którekolwiek z rodziców musi uciszać dziecko mówiąc ćśśśśśś? Kiedy czytam tę książeczkę swojemu dziecku, mówię, że tata też robi buzi buzi, nie tylko mama. ;-) 


Książka się rozkleja

Niestety jeden z plusów tej książki, czyli bogaty zasób słownictwa, przekładający się na bardzo dużą ilość stron, doprowadził również do pewnego minusu, a mianowicie wytrzymałości na ciągłe wertowanie stron przez ręce zachwyconego malucha. ;-) Mój półroczny syn miał tę książkę w rękach jak na razie dosłownie kilka razy, a już się naderwała w jednym miejscu i będę musiała ją sklejać. Nie widzę jednak innej opcji, żeby temu problemowi zaradzić. Inaczej  "Księgę dźwięków" trzeba by wydać minimum w dwóch tomach.

Pistolet i petarda?! Brakuje jeszcze tylko karabinu...

Kolejne dwa przykłady, które zostały umieszczone w tej książeczce,  a które według mnie, w ogóle nie powinny się tam znaleźć, to pistolet i petarda. Jeśli koniecznie autor książki chciałby zawrzeć te dwa słowa, to, wydaje mi się, powinny zostać przedstawione w podobny sposób, jak gniazdko elektryczne czyli ze słowem NIE.


Pistolet robi pif-paf

Petarda robi bum

Szpinak robi... bleee

Kiedy miałam kilka lat, zapytałam się mojej mamy, czy mogłaby ugotować kiedyś szpinak na obiad. Mama bardzo się tym pytaniem zdziwiła, gdyż, jak mi powiedziała, dzieci szpinaku nie lubią. Odpowiedziałam jej na to, że skąd mam wiedzieć, czy coś lubię, czy nie, jeśli tego nigdy nie kosztowałam. Logiczne, prawda? ;-) Mama przyznała mi rację, ugotowała szpinak, który bardzo mi zasmakował i odtąd jadłam go regularnie. 


Mam nadzieję, że mój syn będzie otwarty na wszelkie smaki, w tym oczywiście szpinak. Nie rozumiem, skąd ta roślina ma tak złą opinię. Może wzięło się to przez szpinak mrożony, który, po ugotowaniu często staje się zieloną i rzeczywiście niezbyt smaczną papką? W każdym razie w dzisiejszych czasach, kiedy świeży szpinak jest ogólnodostępny, nie powinno się, a już na pewno nie w książkach przeznaczonych dla dzieci, powielać stereotypu paskudnego szpinaku. Niech nasze dzieci będą jak Popeye! Niech się szpinakiem zajadają. ;-) 

Czyż nie lepiej byłoby wobec tego powiedzieć szpinak robi mniam mniam? 

Mucha robi... tse tse? 

I chyba moje ostatnie malutkie "ale" dotyczące "Księgi dźwięków". Czy mucha naprawdę mówi tse tse? Istnieje mucha tse tse, ale to nie znaczy, że muchy wydają taki dźwięk. ;-) Choć taki wybór słowa odnośnie muchy może też być ciekawą zabawą dla dziecka, które może zaproponować na przykład jakiś inny dźwięk dla muchy.


"Księga dźwięków" na polskim rynku już doczekała się kilku wydań. Bardzo szybko się we wszystkich księgarniach wyprzedaje więc nie zwlekajcie z jej kupnem.





Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:

- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB


- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

• Za wszystkie komentarze z góry bardzo dziękuję :-)
• Obraźliwe komentarze będą usuwane

Copyright © 2016 Mama pod prąd , Blogger