Do napisania tego tekstu przekonała mnie jedna z moich ulubionych blogerek Martyna prowadząca bloga "Szczęśliwa siódemka". Bardzo spodobał mi się jej wpis 30 faktów o mnie - co lubię, czego nie lubię? Ponieważ jest Was u mnie na blogu coraz więcej, pomyślałam, że i ja się przed Wami troszkę bardziej otworzę w ten jakże sympatyczny sposób, jaki wymyśliła Martyna. Tym razem nie będzie ani słowa o byciu mamą. Będzie luźno i przyjemnie.
Poniżej przedstawiam Wam 35 faktów o mnie - co lubię, a czego nie. Gotowi? Czas start! 😊
1. Jako nastolatka byłam wielką fanką młodzieżowego zespołu The Kelly Family. Miałam wszystkie ich kasety magnetofonowe (tak, ja z tych zamierzchłych czasów magnetofonów 😉). Ściany w moim pokoju były obklejone plakatami przedstawiającymi członków tego zespołu. Byłam też na ich koncercie w Katowicach. Cóż za niesamowite przeżycie! I wiecie co? Dalej lubię tę śpiewającą rodzinkę. Kiedy ogłosili reaktywację zespołu, byłam wniebowzięta. Oczywiście udałam się na ich koncert powrotny, który odbył się w Krakowie, a za kilka miesięcy pójdę na ich kolejny koncert w moim mieście.
2. Wybrałam studia na kierunku filologia hiszpańska... m.in. ponieważ chciałam zrozumieć treść hiszpańskich piosenek śpiewanych przez wyżej wymieniony zespół. 😉 Gdyby więc nie The Kelly Family, nigdy nie poznałabym swojego męża - Hiszpana właśnie. 😊
3. Uwielbiam jeść czekoladę praktycznie w każdej postaci. I jak pewnie nietrudno Wam się domyśleć, moim ulubionym ciastem jest... ciasto czekoladowe, rzecz jasna. Jeśli będziecie w Krakowie, polecam Wam wpaść do Nowej Prowincji przy ul. Brackiej. Ich ciasto czekoladowe z bitą śmietaną to, mistrzostwo świata. 😉
4. Mój ukochany serial to "Przyjaciele". Wraz z mężem znamy wiele cytatów z tego serialu na pamięć. Moimi ulubionymi bohaterami tego serialu są Phoebe i Chandler. Swoją naiwnością przypominam Phoebe, natomiast mój mąż ma poczucie humoru à la Chandler.
5. Nie lubię otrzymywać ciętych kwiatów, gdyż... są już martwe i bardzo jest mi smutno, kiedy tak szybko usychają. Czyli kolejna cecha, jaka łączy mnie z serialową Phoebe. Uwielbiam za to patrzeć na kwiaty na łąkach. Wolę milion razy bardziej widok bławatka na łące niż czerwonej róży w wypasionym bukiecie.
6. Wyjątek dla ciętych kwiatów zrobiłam na swoim ślubie... humanistycznym. Miałam wtedy naturalny bukiet. Był on w stylu rustykalnym, czyli odnoszącym się do moich ukochanych polnych kwiatów. A co do mojego ślubu, jeszcze jedna ciekawostka. Suknię ślubną kupiłam używaną przez internet. Była to taka sama suknia, jaką miała na sobie April Kepner, bohaterka mojego drugiego ulubionego - "Chirurdzy". 😊
autor zdjęcia: Warsztat Spojrzeń |
7. Mam arachnofobię. Dotychczas starałam się z tym walczyć, ale w końcu się poddałam. Nie jest chyba tak źle, skoro uwielbiam wszelkiego rodzaju węże, jaszczurki, żaby, ropuchy, myszy, szczury, pszczoły i inne latające lub chodzące robaczki, co nie? Tylko te nieszczęsne pająki... No nie lubię ich i już!
8. Jestem leworęczna. Sprawiało mi to pewną trudność w podstawówce, ponieważ za moich czasów (ale to brzmi - "za moich czasów"😉) obowiązkowo trzeba było pisać piórem w zeszytach. Jednak i tak zawsze miałam bardzo ładne pismo. I mimo że obecnie na co dzień używam długopisów, nadal wolę pisać piórem. Przede wszystkim z granatowym atramentem. Wtedy czuję, że to, co zostało napisane ma duszę, że jest wyjątkowe. 😉
9. Moim ulubionym malarzem jest bez wątpienia Van Gogh. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham jego obrazy, jego technikę, intensywność kolorów. Kiedy jestem za granicą, zawsze sprawdzam, czy nie ma tam jakiegoś muzeum, w którym wisi obraz Van Gogha. Jeśli tak, jest to mój absolutny must have na liście. Przed jednym obrazem Van Gogha mogę stać w nieskończoność. Jego dzieła mnie hipnotyzują. Kiedy skończyła się u mnie nastoletnia epoka kellysowa, na ścianach pojawiły się kopie obrazów Van Gogha. Gdziekolwiek mieszkałam, zawsze na ścianie wieszałam choćby jedną kopię jakiegoś obrazu tego malarza. W tym momencie w naszym mieszkaniu mamy dwa obrazy Van Gogha oraz dwa plakaty pochodzące z naszego ukochanego serialu "Przyjaciele".
10. Nie lubię okularów przeciwsłonecznych, które zabarwiają kolory na żółto. Niebo ma być niebieskie, a nie herbaciane! Dlatego zawsze bardzo długo zajmuje mi znalezienie odpowiednich okularów. Uwielbiam połączenia kolorystyczne takie jak na obrazach Van Gogha: niebieskie niebo, zielone trawy i żółte lub czerwone kwiaty. Żółte szkła w okularach psują mi te doznania kolorystyczne.
11. Moją ukochaną polską wokalistką jest Kasia Kowalska. Niezmiennie od czasu jej pierwszej płyty. Kiedy tylko mogę, zawsze idę na jej koncert. I za każdym razem jest to dla mnie niezwykłe doznanie muzyczne. Znam na pamięć wszystkie jej piosenki. 😉
12. Nie znoszę ogórków kiszonych ani kwaszonych. Akceptuję tylko i wyłącznie świeże ogórki. To samo tyczy się kapusty. Kiszona kapusta jest dla mnie nie do przełknięcia! W ogóle cokolwiek kiszonego (również rzepa, którą dodają do dań w moim ulubionym punkcie z falafelami Mazaya falafel) odpada.
13. Odkąd pamiętam, chciałam mieć przekłute uszy, ale moja mama nie zgadzała się na to. W końcu, kiedy byłam pełnoletnia, poszłam do kosmetyczki i od tego momentu mogę nosić kolczyki. Ponadto, kiedy byłam na Erasmusie, zrobiłam sobie piercing we brwi. Mam zamiar nigdy go nie zdejmować. Będę taką cool grandma z piercingiem! 😉
14. Irytują mnie filmy i seriale z polskim lektorem. Nie jestem w stanie tego słuchać. Akceptuję tylko wersję oryginalną z napisami lub bez.
15. Kiedy byłam w podstawówce, podkochiwałam się w następujących bohaterach serialowych: Sully z "Dr Queen" oraz Nick Slaughter z "Żaru Tropików".
Nick Slaughter z "Żaru Tropików" - moja młodzieńcza "miłość" |
16. Nie lubię oglądać komedii romantycznych ani czytać tzw. romansideł. Z prasy typowo kobiecej akceptuję jedynie "Wysokie obcasy".
17. Jestem osobą wysoko wrażliwą, czyli tzw. WWO. Nie wiem, czy słyszeliście o tego typu osobach. Jeśli nie, zapytajcie się o szczegóły wujka Google'a. 😊
18. Moim ukochanym miastem jest Barcelona. Jeśli kiedyś wygram w lotka, z pewnością wybuduję sobie tam letnią rezydencję. 😉
19. Kocham zwierzęta. Obecnie mam 3 koty. Wszystkie dachowce i wszystkie adoptowane. Bliźniaki Luke i Leia oraz młodzieniaszek Anakin. Natomiast pierwszego kota dosłownie zgarnęłam spod bloku, kiedy chodziłam jeszcze do podstawówki. Było to w urodziny mojej mamy. Wykorzystałam moment, że mama była w dobrym humorze i dzięki temu udało mi się ją przekonać do zatrzymania Świrka. Przeżył z nami cudowne 18 lat. 😊
20. Przez wiele lat byłam wegetarianką (właśnie z powodu mojej miłości do zwierząt). W tym momencie praktycznie też nie jem mięsa, choć czasem mi się jeszcze zdarzy zjeść pierś z kurczaka albo hamburgera. Planuję powrócić do diety wegetariańskiej, ale raczej nigdy wegańskiej. Zbyt bardzo lubię jeść nabiał i jajka.
21. Mój ulubiony kolor to niebieski (a ubrań zielony). Bardzo lubię intensywne kolory. Nie przepadam natomiast za kolorem czarnym. I całe szczęście. W domu mam przecież trzy koty. Czarne ubrania i koty to niezbyt fajne połączenie. Ten kto ma koty, ten wie, o czym mówię, co nie? 😉
22. Mój szczęśliwy numer to 4. A tak w ogóle to nie lubię numerów nieparzystych, bo wydają mi się być jakieś takie... niekompletne. 😉
22. Mój szczęśliwy numer to 4. A tak w ogóle to nie lubię numerów nieparzystych, bo wydają mi się być jakieś takie... niekompletne. 😉
23. Lubię słuchać zespołu Aerosmith, natomiast nie znoszę ich ballady "I Don't Want to Miss a Thing". Najmniej lubianą przeze mnie piosenką zespołu Metallica jest "Nothing Else Matters". Kiedy jestem wściekła, słucham płyty "Nevermind" zespołu Nirvana. Zawsze mi pomaga ukoić nerwy.
24. Moimi ulubionymi herbatami są herbaty zielone i białe. I taka ciekawostka: nie lubię pić herbaty, kiedy wnętrze kubka, z jakiego ją piję nie jest w kolorze białym. Dlaczego? Ponieważ nie widzę wtedy prawdziwego koloru herbaty. Ja natomiast oprócz picia herbaty, uwielbiam wpatrywać się w jej zielonkawe lub żółtawe odcienie. I jeszcze jedno. Herbat nigdy nie słodzę! 😉
25. Nie umiem chodzić na obcasach, ale uwielbiam w nich tańczyć. 😉
26. Kiedy byłam mała, nigdy nie chciałam być księżniczką, natomiast zawsze pociągało mnie, żeby zostać czarownicą. Co więcej, przez pewien moment podejrzewałam, że pochodzę z rodziny czarownic. Moja babcia miała bowiem takie wahadełko, którym wróżyła przyszłość. Niestety. Okazało się, że nie jestem członkiem klanu czarownic. ☹
28. Bardzo lubię mówić w językach obcych. Płynnie posługuję się hiszpańskim i angielskim. Marzy mi się też, żeby nauczyć się francuskiego na poziomie zaawansowanym, ale na chwilę obecną są to tylko pobożne życzenia. Mówiąc po hiszpańsku lub angielsku jestem o wiele bardziej otwarta niż kiedy posługuję się językiem polskim. Może dlatego mam sporo zagranicznych przyjaciół? 😉
29. Lubię czytać książki z długimi opisami. Uwaga, uwaga, właśnie dzięki temu i chyba jako jedynej osobie w klasie bardzo podobała mi się powieść "Nad Niemnem". Zafascynowała mnie też książka "Pachnidło". Niesamowity język i opisy. Natomiast film na podstawie tej powieści to według mnie nic inego jak dziadostwo. 😉
30. Nie lubię filmów ani książek z otwartymi zakończeniami. Wyobraźcie sobie więc moją irytację na filmie "Incepcja". 😉
31. Nie lubię deszczu ani śniegu. Lubię natomiast, jak jest ciepło. I jeszcze taka ciekawostka: mój mąż Hiszpan o wiele gorzej znosi gorąc ode mnie i w ogóle uważa, że w Polsce jest za sucho i za ciepło. 😉
32. Nie lubię słodkich win. Według mnie, jak jakieś wytrawne wino jest niesmaczne, ma po prostu niską jakość. Cukier tu niczego nie poprawi. Co do słodkich win, wyjątkiem jest jedynie czerwone słodkie wino portugalskie Porto, które uwielbiam! Moim ulubionym wytrawnym winem jest natomiast białe hiszpańskie wino Albariño.
33. Zawsze kiedy przyjeżdżam do Warszawy, bardzo się stresuję. Wszyscy tak szybko gdzieś biegną. Mnie ten stres zawsze niestety bardzo się udziela. Apogeum stresu to przystanek Centralna. Staram się go unikać jak ognia, bo zawsze wpadam tam w stan absolutnej paniki.
34. Nie lubię wysokich głosów kobiecych. Sopranowi mówię stanowcze nie. Uwielbiam natomiast wszelakie alty oraz męskie głosy - przede wszystkim tenor.
35. Moim ulubionym owocem są morele. Nie na darmo niektórzy znajomi mówią na mnie... Elka Morelka. 😉
Jak na razie to chyba na tyle. Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten wpis. Nie ukrywam, że czasem fajnie jest napisać coś takiego lekkiego. Od razu człowiekowi robi się przyjemniej. Choć nie martwcie się, trudnych tematów na moim blogu nie zabraknie. W końcu jestem Mamą pod prąd. 😉
Jak na razie to chyba na tyle. Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten wpis. Nie ukrywam, że czasem fajnie jest napisać coś takiego lekkiego. Od razu człowiekowi robi się przyjemniej. Choć nie martwcie się, trudnych tematów na moim blogu nie zabraknie. W końcu jestem Mamą pod prąd. 😉
Który z faktów o mnie Was najbardziej zdziwił? Dajcie znać. Jestem bardzo ciekawa.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:
- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB
- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
• Za wszystkie komentarze z góry bardzo dziękuję :-)
• Obraźliwe komentarze będą usuwane