Od kilku dni o niczym innym nie jestem w stanie myśleć, jak o tragedii, która wydarzyła się na Mazurach na jeziorze Kisajno. Utonął na nim Piotr Woźniak-Starak. Dlaczego akurat ten wypadek tak mocno mną wstrząsnął, a nie inne, które przecież mają miejsce równolegle?
Po pierwsze, ponieważ w tym wypadku widzę twarz konkretnego człowieka. Nie znałam go co prawda osobiście, ale widziałam czasem na zdjęciach w prasie i po prostu wiem, że tamtej nocy to właśnie TA osoba wpadła do jeziora. Cały czas widzę jego twarz. Wiem, jakie miał oczy, włosy, że miał żonę, siostrę, mamę. W tym wypadku widzę po prostu człowieka, a nie kolejny numer w statystykach. I tak po prostu po ludzku jest mi strasznie smutno...
Po drugie, ten młody mężczyzna, chłopak jeszcze, rzec można, był w wieku mojego męża. Miał tylko 39 lat! Oczami wyobraźni widzę jego rodzinę. Znam przecież ich twarze. Są to osoby publiczne. Wiem, że teraz TE konkretne osoby opłakują swojego męża, brata, syna. Ból rozdziera im serce. I tak po prostu po ludzku bardzo im współczuję...
Ze względu na podobieństwo w wieku pomiędzy Piotrem a moim mężem, nie mogę przestać myśleć, co by to było, gdyby policja tamtej nocy zapukała akurat do moich drzwi? Co by to było, gdyby ten wypadek dotyczył mojego ukochanego i równocześnie przecież ojca moich dzieci? Nie dość, że wtedy musiałabym sobie poradzić z tak nieopisywaną tragedią, jaką jest strata partnera życiowego, to dodatkowo musiałabym też wytłumaczyć swoim dzieciom, dlaczego już nigdy nie zobaczą swojego kochanego taty. Łzy same napływają mi do oczu na tę myśl. Czy byłabym w stanie sobie z tym poradzić? Szczerze? Nie wiem, choć na pewno bardzo bym się starała, chcąc uchronić swoje dzieci choćby częściowo przed tak ogromnym ciężarem, jakim jest śmierć bliskiej osoby.
źródło: Pixabay |
Śmierć.
Jak sobie z nią poradzić? Na to pytanie niestety nie ma jednej słusznej odpowiedzi. Jest to niesamowicie trudne, a czasem wręcz niemożliwe. Mówiąc to, myślę o nas - dorosłych. A co dopiero o dzieciach. Jak pomóc dziecku, kiedy doświadczenie śmierci dotyka i jego? Rozmowa w tak trudnej sytuacji z dzieckiem jest konieczna. Wiem coś o tym. Wiem, jak to jest, kiedy jesteś mały i nikt z tobą nie rozmawia w takich chwilach...
Kiedy miałam 13 lat, mój kochany przyrodni brat popełnił samobójstwo. Tragiczna historia... Nikt z dorosłych wtedy ze mną nie siadł i nawet nie starał się porozmawiać. Tylko pani w szkole, kiedy podczas jednej z lekcji nagle zaczęłam tak strasznie płakać i nie mogłam przestać. W swoim sercu czułam ogromny żal do całego świata. I niestety mimo że minęło już ponad 20 lat od tej tragedii, nadal nie jestem w stanie sobie z tą stratą do końca poradzić. Zawsze kiedy idę na cmentarz, bardzo płaczę nad grobem Przemka. Miał wtedy tylko 23 lata. Dziś miałby już 46.
Chcemy chronić swoje dzieci przed całym złem tego świata. Jednak, jakkolwiek byśmy się nie starali, i tak nie uchronimy ich przed wszystkim. Jest to po prostu niemożliwe. Co możemy mimo wszystko dla nich zrobić, to być przy nich i towarzyszyć im w cierpieniu. I NIGDY nie zostawiajmy ich samych w tak tragicznym momencie, jakim jest śmierć kogoś bliskiego. Rozmawiajmy, rozmawiajmy i jeszcze raz rozmawiajmy z nimi.
Jak to zrobić i jak sobie w takiej rozmowie pomóc? Nie każdy jest w stanie przecież rozmawiać o śmierci, temacie, który praktycznie nigdy nie jest poruszany. Sama nie wiem, czy bym potrafiła. Na szczęście w swoim jeszcze krótkim stażu macierzyńskim nie musiałam tego robić. Jednak kiedyś ten moment na pewno nadejdzie, a kiedy tak się stanie, przydatną może się okazać odpowiednia książka. Jak zawsze zresztą w przypadku trudnych tematów.
Jak to zrobić i jak sobie w takiej rozmowie pomóc? Nie każdy jest w stanie przecież rozmawiać o śmierci, temacie, który praktycznie nigdy nie jest poruszany. Sama nie wiem, czy bym potrafiła. Na szczęście w swoim jeszcze krótkim stażu macierzyńskim nie musiałam tego robić. Jednak kiedyś ten moment na pewno nadejdzie, a kiedy tak się stanie, przydatną może się okazać odpowiednia książka. Jak zawsze zresztą w przypadku trudnych tematów.
Seria "Bajka Plasterek"
Dziś chciałabym Wam przedstawić cztery bardzo wartościowe książki dla dzieci z niestety jeszcze mało znanej serii "Bajka Plasterek". Zostały one wydane przez Fundację Hospicyjną w Gdańsku w ramach programu "Tumbo Pomaga". Są to bajki przeznaczone dla dzieci w wieku od 4 do 9 lat, które przeżywają żałobę. Jak to mądrze ujęła Pani Agnieszka Paczkowska, psycholożka i koordynatorka programu wsparcia psychologicznego dzieci i młodzieży w żałobie "Tumbo Pomaga": "Śmierci nie jesteśmy w stanie zapobiec, ale możemy dziecko przeżywające żałobę nauczyć znowu być szczęśliwe. (...) Pomóżmy dzieciom wyrażać uczucia w ich języku - poprzez wspólną zabawę lub lekturę. (...) "Bajka Plasterek" (...) zawiera opowiadania terapeutyczne wykorzystujące metaforę, która może pomóc w sytuacji śmierci kogoś bliskiego i przeżywania po nim żałoby. Wspólna z dorosłym lektura bajki ułatwia dziecku rozmowę o odczuwanym przez nie smutku, dezorientacji czy nieporozumieniu. Poprzez odnalezienie podobieństw z tym, co przytrafiło się bohaterowi opowieści, dziecku łatwiej jest zrozumieć swoją sytuację. Dzięki temu żałoba nie pozostawi w nim negatywnych konsekwencji".
W skład serii "Bajka Plasterek" wchodzą następując pozycje:
4. "Trzecie życzenie Tumbo" - książka dla dzieci, którym umarł ktoś dla nich ważny.
"Czary mamy" autorstwa Magdy Małkowskiej z ilustracjami Magdy Benedy to książka, którą prawie w całości przepłakałam. Jest tak niesamowicie wzruszająca i po prostu łapie za serce, a do tego została jeszcze cudownie zilustrowana.
Głównym bohaterem książeczki jest mały Jaś. Chłopiec bardzo kocha swoją mamę i nazywa ją czarodziejką, ponieważ na maszynie wyczarowuje ona piękne ubrania, w kuchni - szarlotkę, śpiewając - zaczarowane kołysanki, a czytając - czarodziejskie historie. Tyle ciepła i miłości. Aż tu nagle...
Mama chłopca umiera po tym, jak potrącił ją samochód, a Jaś z dnia na dzień staje się półsierotą...
Jak pomóc małemu dziecku w sytuacji nagłej śmierci rodzica? Wydaje mi się, że warto wtedy sięgnąć po tę książeczkę. Czytając ją, dziecko się dowie, że po śmierci mamy Jaś też był smutny, że bał się, że będzie płakać w szkole przed innymi dziećmi i dorosłymi, że dlatego często krzyczał i kopał inne dzieci. Dziecko również usłyszy, jak temu chłopcu wiele razy brakowało tchu z żalu i złości. Jaś, mierząc się z żałobą, nie chciał opowiadać dorosłym, co czuje w głębi serca. Inne dzieci, przeżywając podobną tragedię, też często zamykają się w sobie. Przecież rady dorosłych często w ogóle im nie pomagają. Dorośli ich nie rozumieją! Jaś przecież wcale nie musiał się godzić z nagłą śmiercią mamy ani też dawać sobie rady. Przecież był jeszcze taki malutki.
Chłopcu z pomocą w wyjawianiu swoich uczuć przyszedł szmaciany wilczek, uszyty ze skrawków różnokolorowych materiałów specjalnie dla niego przez jego ukochaną mamę tuż przed jej śmiercią.
Dlaczego pomógł? Ponieważ maskotka nie dawała mu głupich rad, jak dorośli, tylko po prostu go słuchała i patrzyła na niego swoimi guzikowymi oczkami.
Co więcej, dzięki tej szmaciance także i tacie chłopca udało się porzucić skorupę niemówienia o mamie. Jak się bowiem okazało, te ścinki materiałów, z których był wykonany wilczek nie były przypadkowe. Każdy z nich przywodził na myśl wspomnienia o ukochanej mamie. Na przykład ogon w kwiatki wilka to jej spódnica, seledynowe paski - jej garsonka, a uszy - stare zasłonki w pokoju rodziców.
I tak dzięki wilczkowi będącemu namacalnym wspomnieniem po utraconej mamie, chłopiec w końcu zrozumiał, że "Mamy wprawdzie obok nie ma, ale w ich sercach przecież jest".
"Za siódmą górą" autorstwa Magdy Małkowskiej z ilustracjami Hanny Kmieć to kolejna książka, przy której płakałam jak bóbr. Ponownie niesamowicie wzruszająca historia. Do tego proste, stonowane ilustracje, wyraźnie ukazujące emocje dziecka. Jest to bardzo ważne, ponieważ ta książka ma być właśnie plasterkiem na serce dziecka zranione śmiercią ukochanego rodzica. Ma pomóc mu w nazwaniu i zrozumieniu swoich uczuć oraz w poradzeniu sobie z nimi, aby móc żyć dalej.
Tym razem główną bohaterką książki jest ośmioletnia dziewczynka o imieniu Miłka. Już na samym początku dowiadujemy się, że jej tata od dwóch lat ciężko choruje, a od kilku miesięcy prawie w ogóle nie wstaje z łóżka.
Pewnego dnia dziewczynka zastaje łóżko w pokoju taty zasłane. Tata, jak się okazuje, pojechał do szpitala, z którego już nigdy nie wyjdzie, ponieważ niedługo potem umrze.
Miłka, zdruzgotana stratą taty, jedynymi słowami, które słyszy naokoło to to, że musi być bardzo dzielna i że nie może płakać. Reakcja dziewczynki na śmierć taty jest zgoła inna od reakcji Jasia z poprzedniej książeczki. Miłka bowiem stara się nie marudzić i nie płakać. Jest cichutka, tak jakby jej po prostu nie było. Nie krzyczy, nikogo nie kopie...
Zachowywała się tak dla swojej mamy, która bardzo się zmieniła oraz dla taty, który zniknął, bo zmarł. Jednak dziecko, które będzie słuchać tej książeczki, w pewnym momencie dowie się, że bycie niewidocznym po śmierci ukochanej osoby, czyli innymi słowy niepokazywanie swoich emocji, wcale nie jest takie dobre. Czasem należy popłakać, a nawet poprzeszkadzać innym. Uzewnętrzniając swoje uczucia, najbliżsi dorośli będą wiedzieć, co przeżywa, a w efekcie, jak go wesprzeć.
Aby pomóc Miłce przepracować żałobę, najpierw jej tata, a potem mama opowiadali jej pewną wymyśloną przez nich historię zatytułowaną "Za siódmą górą". Była to opowieść o czekoladowym koniu ze złotą grzywą, który był otwarty na potrzeby wszystkich okolicznych zwierząt.
Tymczasem koń pewnego dnia zniknął - podobnie jak tata Miłki - a zwierzęta poczuły do niego żal, tak samo, jak ta ośmioletnia dziewczynka do swojego ojca.
Zostawił! Opuścił! Porzucił!
Prawda jednak była inna. Zarówno baśniowy koń, jak i tata Miłki, umarli. Zwierzęta musiały nauczyć się żyć bez konia. Nie było to łatwe, ale w końcu im się to udało, a wtedy okazało się, że ich ukochany koń cały czas z nimi tak jakby jest i przejawia się w postawie wobec świata, której ich nauczył (w odwadze, zaradności, sympatii, czy też pomysłowości). Podobnie było w przypadku Miłki i jej taty. Dzięki rozmowie ze swoją mamą oraz wspomnianej baśni, dziewczyna zrozumiała, że "jeśli kogoś się kocha, to on nie znika" i cały czas będzie w jej sercu.
"Zaczarowany ogród dziadka" autorstwa Aidy Amer z ilustracjami Agnieszki Żelewskiej to kolejna książka z cyklu "Bajka Plasterek". Podczas jej lektury uroniłam sporo łez, choć tym razem trochę mniej niż przy wcześniejszych pozycjach. Ta konkretna bajka pomaga małym dzieciom poradzić sobie z żałobą po dziadku. Jest to piękna historia pokazująca, jak ważną postacią w życiu dzieci może być właśnie dziadek. Podczas gdy rodzice mają milion spraw na głowie, to on powoli spędza czas ze swoimi wnukami, opowiada im magiczne historie o wróżkach i skrzatach, pozwala im jeść czereśnie do oporu, a potem strzelać pestkami, tworzy z nimi ludziki z kasztanów, maluje obrazki kolorową kredą, czy też karmi kaczki nad stawem.
Mimo że to zawsze dziadek odbierał Stasia ze szkoły, a małego Antosia - narratora tej opowieści - z przedszkola, pewnego dnia zamiast dziadka po Antosia przyszła mama. Chłopiec niedługo potem dowiedział się, że jego dziadek umarł. Tata chłopca wytłumaczył mu, że dziadek od dawna miał chore serce i mimo że lekarze i pielęgniarki bardzo się starali, żeby go uratować, tym razem im się to nie udało.
Antoś nie mógł za bardzo tego zrozumieć. Czuł, że dziadek o nim zapomniał, mimo że przecież on nigdy o nich nie zapominał. Chłopcu trudno było pojąć, jak teraz ma wyglądać otaczająca go rzeczywistość: "Nie mogłem uwierzyć, że już nie będę miał dziadka. A kto przyjdzie po mnie do przedszkola? A kto będzie podlewał warzywa i kwiaty w ogrodzie? A kotek, który tak lubił dziadka? Kto się nim zaopiekuje? Przecież będzie mu przykro. A skrzaty i wróżki? Zostaną całkiem same?".
Antoś nie tylko, musiał sam poradzić sobie ze stratą dziadka, ale również zrozumieć, dlaczego jego mama cały czas zamykała się w sypialni i nie chciała z nikim rozmawiać, a jego brat Staś non stop na niego krzyczał, kiedy Antoś przecież tylko go prosił, żeby razem poszukali dziadka w ogrodzie. Czy to możliwe, żeby mama przestała go kochać, a brat się na niego zezłościł? - zastanawiał się chłopiec. Dobrze, że tata cały czas starał mu się tłumaczyć zachowanie najbliższych.
Antoś postanowił zachowywać się cichutko i nie przeszkadzać nikomu, choć nie zawsze mu to wychodziło. Tak bardzo tęsknił za dziadkiem, że wciąż się mylił i o czymś zapominał.
To, co chłopcu ostatecznie pomogło poradzić sobie z żałobą to pomysł jego rodziców, by zaopiekować się ogrodem dziadka. Chcieli, żeby ogród był nadal tak piękny, jak dotychczas i żeby przywodził im na pamięć te cudowne chwile, jakie spędzili w nim z ukochanym dziadkiem. Po jakimś czasie "ogród znowu zakwitł. Wyrosły nowe rośliny. Dojrzały dziadkowe pomidory. (...) Krzak róży babci Ani zakwitł (...) wspaniale. (...) [T]o był ulubiony krzak dziadka. Wszystko wokół pięknie pachniało. Ożyły opowieści o skrzatach, wróżkach-świetlikach i wszystkich innych czarach z bajkowego ogrodu [dziadka]".
Ja swoją Babcię straciłam dość późno, bo miałam wtedy już 32 lata. I mimo że moja Babcia nie miała ogródka, cały czas pamiętam, jakie jej były ulubione kwiaty. Aksamitki. Zawsze kiedy je wącham, przed oczami ponownie ją widzę i przypominają mi się jej cudowne historie. Moja Babcia bowiem, podobnie jak dziadek z tej książeczki, kiedy byłam mała, opowiadała mi najcudowniejsze historie. Czasem jedną nawet po dziesięć razy, bo bardzo ją o to z moim bratem prosiliśmy. Te wspomnienia pozostaną ze mną na zawsze.
"Trzecie życzenie Tumbo" autorstwa Magdy Małkowskiej z ilustracjami Agnieszki Żelewskiej jest najbardziej baśniową ze wszystkich czterech opowieści. Jest to też jedyna bajka bez narracji pierwszoosobowej. To historia rodziny Jarząbków, na których podwórku pewnego dnia pojawia się słoń imieniem Tumbo. Słoń jest bardzo nietypowy, ponieważ potrafi się ze wszystkimi porozumieć, nawet z gęsią Tiną mieszkającą u wspomnianej rodziny. Tumbo bardzo szybko zaprzyjaźnia się ze wszystkimi członkami rodziny, a z gęsią Tiną stają się wręcz nierozłączni.
Niestety pewnego dnia nad ranem Tumbo zastaje Tinę martwą w ogrodzie. Kiedy słoń zdał sobie sprawę, że gęsie serce milczy jak zaklęte, zaczął bardzo płakać.
Każdy z członków rodziny Jarząbków inaczej zareagował na wiadomość o odejściu Tiny: mama stała bez tchu i obejmowała dzieci; tata wpadł w szał myśląc, że ktoś Tinę otruł; Bartek był bardzo zdenerwowany myśląc, że serce Tiny pękło, ponieważ dzień wcześniej był dla niej niemiły; Asia natomiast prawie cały czas milczała i tylko zapytała się cichutko, co oni teraz bez Tiny zrobią?
Cała rodzina - za namową mądrego słonia - postanowiła wyprawić gęsi pogrzeb. Słoń powiedział, że dzięki pogrzebowi będzie mniej smutku, ponieważ nad jej grobem zrobi im się lżej na sercu. Miał rację. Po pogrzebie wszyscy poczuli się lepiej. Dużo o niej rozmawiali i czuli, jakby ukochana gęś była razem z nimi.
Książka ta porusza także bardzo ważną kwestię nieokazywania swoich uczuć po stracie kogoś bliskiego: "rozmów o gęsi starali się unikać". "Tata udawał, że go to za bardzo nie obeszło, mama często się zamyślała, a dzieci zachowywały się, jakby nikt im nie umarł, i wykorzystywały każdą okazję, by biegać po ogrodzie". Wszystkie te osoby, mimo że czuły żal, jakoś nie potrafiły się do tego przyznać.
Co może pomóc w przepracowaniu żałoby za kimś bliskim? Na pewno wspomnienia o tej osobie, a one odżywają, kiedy ogląda się stare, wspólne zdjęcia. Przypominają się wtedy zarówno te śmieszne chwile, jak i te bardziej nostalgiczne. I tak w opisywanej książce, mama pokazała rodzinie przygotowany przez siebie album ze zdjęciami, na którym widać było Tinę między innymi spacerującą wzdłuż płotu, żegnającą dzieci przy furtce, czy też sprzeczającą się z Tumbo. Jak dobrze, że te zdjęcia zostały zrobione! Bartek dzięki nim zrozumiał, że nikt w rodzinie tak naprawdę nie zapomniał o ukochanej gąsce. Zrozumiał też, że nawet jeśli kogoś już fizycznie nie ma, to zawsze tak jakby był, jeśli cały czas się o nim pamięta.
Osobiście należę do osób magazynujących zdjęcia. Niektóre mam wydrukowane, inne w komputerze. Bywają takie dni, kiedy wyjątkowo tęsknię za kimś, kogo już ze mną nie ma. Oglądam wtedy nasze wspólne zdjęcia, na których mogę zobaczyć tę osobę albo mojego dawnego zwierzęcego kompana. Bardzo mi to pomaga.
Czy znacie jakieś inne ksiażeczki, które mogą być pomocne dla dzieci, które przechodzą właśnie żałobę? Bardzo chętnie poznam ich tytuły.
1. "Czary mamy"
"Czary mamy" autorstwa Magdy Małkowskiej z ilustracjami Magdy Benedy to książka, którą prawie w całości przepłakałam. Jest tak niesamowicie wzruszająca i po prostu łapie za serce, a do tego została jeszcze cudownie zilustrowana.
Głównym bohaterem książeczki jest mały Jaś. Chłopiec bardzo kocha swoją mamę i nazywa ją czarodziejką, ponieważ na maszynie wyczarowuje ona piękne ubrania, w kuchni - szarlotkę, śpiewając - zaczarowane kołysanki, a czytając - czarodziejskie historie. Tyle ciepła i miłości. Aż tu nagle...
Mama chłopca umiera po tym, jak potrącił ją samochód, a Jaś z dnia na dzień staje się półsierotą...
Jak pomóc małemu dziecku w sytuacji nagłej śmierci rodzica? Wydaje mi się, że warto wtedy sięgnąć po tę książeczkę. Czytając ją, dziecko się dowie, że po śmierci mamy Jaś też był smutny, że bał się, że będzie płakać w szkole przed innymi dziećmi i dorosłymi, że dlatego często krzyczał i kopał inne dzieci. Dziecko również usłyszy, jak temu chłopcu wiele razy brakowało tchu z żalu i złości. Jaś, mierząc się z żałobą, nie chciał opowiadać dorosłym, co czuje w głębi serca. Inne dzieci, przeżywając podobną tragedię, też często zamykają się w sobie. Przecież rady dorosłych często w ogóle im nie pomagają. Dorośli ich nie rozumieją! Jaś przecież wcale nie musiał się godzić z nagłą śmiercią mamy ani też dawać sobie rady. Przecież był jeszcze taki malutki.
Chłopcu z pomocą w wyjawianiu swoich uczuć przyszedł szmaciany wilczek, uszyty ze skrawków różnokolorowych materiałów specjalnie dla niego przez jego ukochaną mamę tuż przed jej śmiercią.
Dlaczego pomógł? Ponieważ maskotka nie dawała mu głupich rad, jak dorośli, tylko po prostu go słuchała i patrzyła na niego swoimi guzikowymi oczkami.
Co więcej, dzięki tej szmaciance także i tacie chłopca udało się porzucić skorupę niemówienia o mamie. Jak się bowiem okazało, te ścinki materiałów, z których był wykonany wilczek nie były przypadkowe. Każdy z nich przywodził na myśl wspomnienia o ukochanej mamie. Na przykład ogon w kwiatki wilka to jej spódnica, seledynowe paski - jej garsonka, a uszy - stare zasłonki w pokoju rodziców.
I tak dzięki wilczkowi będącemu namacalnym wspomnieniem po utraconej mamie, chłopiec w końcu zrozumiał, że "Mamy wprawdzie obok nie ma, ale w ich sercach przecież jest".
2. "Za siódmą górą"
"Za siódmą górą" autorstwa Magdy Małkowskiej z ilustracjami Hanny Kmieć to kolejna książka, przy której płakałam jak bóbr. Ponownie niesamowicie wzruszająca historia. Do tego proste, stonowane ilustracje, wyraźnie ukazujące emocje dziecka. Jest to bardzo ważne, ponieważ ta książka ma być właśnie plasterkiem na serce dziecka zranione śmiercią ukochanego rodzica. Ma pomóc mu w nazwaniu i zrozumieniu swoich uczuć oraz w poradzeniu sobie z nimi, aby móc żyć dalej.
Tym razem główną bohaterką książki jest ośmioletnia dziewczynka o imieniu Miłka. Już na samym początku dowiadujemy się, że jej tata od dwóch lat ciężko choruje, a od kilku miesięcy prawie w ogóle nie wstaje z łóżka.
Pewnego dnia dziewczynka zastaje łóżko w pokoju taty zasłane. Tata, jak się okazuje, pojechał do szpitala, z którego już nigdy nie wyjdzie, ponieważ niedługo potem umrze.
Miłka, zdruzgotana stratą taty, jedynymi słowami, które słyszy naokoło to to, że musi być bardzo dzielna i że nie może płakać. Reakcja dziewczynki na śmierć taty jest zgoła inna od reakcji Jasia z poprzedniej książeczki. Miłka bowiem stara się nie marudzić i nie płakać. Jest cichutka, tak jakby jej po prostu nie było. Nie krzyczy, nikogo nie kopie...
Zachowywała się tak dla swojej mamy, która bardzo się zmieniła oraz dla taty, który zniknął, bo zmarł. Jednak dziecko, które będzie słuchać tej książeczki, w pewnym momencie dowie się, że bycie niewidocznym po śmierci ukochanej osoby, czyli innymi słowy niepokazywanie swoich emocji, wcale nie jest takie dobre. Czasem należy popłakać, a nawet poprzeszkadzać innym. Uzewnętrzniając swoje uczucia, najbliżsi dorośli będą wiedzieć, co przeżywa, a w efekcie, jak go wesprzeć.
Aby pomóc Miłce przepracować żałobę, najpierw jej tata, a potem mama opowiadali jej pewną wymyśloną przez nich historię zatytułowaną "Za siódmą górą". Była to opowieść o czekoladowym koniu ze złotą grzywą, który był otwarty na potrzeby wszystkich okolicznych zwierząt.
Tymczasem koń pewnego dnia zniknął - podobnie jak tata Miłki - a zwierzęta poczuły do niego żal, tak samo, jak ta ośmioletnia dziewczynka do swojego ojca.
Zostawił! Opuścił! Porzucił!
Prawda jednak była inna. Zarówno baśniowy koń, jak i tata Miłki, umarli. Zwierzęta musiały nauczyć się żyć bez konia. Nie było to łatwe, ale w końcu im się to udało, a wtedy okazało się, że ich ukochany koń cały czas z nimi tak jakby jest i przejawia się w postawie wobec świata, której ich nauczył (w odwadze, zaradności, sympatii, czy też pomysłowości). Podobnie było w przypadku Miłki i jej taty. Dzięki rozmowie ze swoją mamą oraz wspomnianej baśni, dziewczyna zrozumiała, że "jeśli kogoś się kocha, to on nie znika" i cały czas będzie w jej sercu.
3. "Zaczarowany ogród dziadka"
"Zaczarowany ogród dziadka" autorstwa Aidy Amer z ilustracjami Agnieszki Żelewskiej to kolejna książka z cyklu "Bajka Plasterek". Podczas jej lektury uroniłam sporo łez, choć tym razem trochę mniej niż przy wcześniejszych pozycjach. Ta konkretna bajka pomaga małym dzieciom poradzić sobie z żałobą po dziadku. Jest to piękna historia pokazująca, jak ważną postacią w życiu dzieci może być właśnie dziadek. Podczas gdy rodzice mają milion spraw na głowie, to on powoli spędza czas ze swoimi wnukami, opowiada im magiczne historie o wróżkach i skrzatach, pozwala im jeść czereśnie do oporu, a potem strzelać pestkami, tworzy z nimi ludziki z kasztanów, maluje obrazki kolorową kredą, czy też karmi kaczki nad stawem.
Mimo że to zawsze dziadek odbierał Stasia ze szkoły, a małego Antosia - narratora tej opowieści - z przedszkola, pewnego dnia zamiast dziadka po Antosia przyszła mama. Chłopiec niedługo potem dowiedział się, że jego dziadek umarł. Tata chłopca wytłumaczył mu, że dziadek od dawna miał chore serce i mimo że lekarze i pielęgniarki bardzo się starali, żeby go uratować, tym razem im się to nie udało.
Antoś nie mógł za bardzo tego zrozumieć. Czuł, że dziadek o nim zapomniał, mimo że przecież on nigdy o nich nie zapominał. Chłopcu trudno było pojąć, jak teraz ma wyglądać otaczająca go rzeczywistość: "Nie mogłem uwierzyć, że już nie będę miał dziadka. A kto przyjdzie po mnie do przedszkola? A kto będzie podlewał warzywa i kwiaty w ogrodzie? A kotek, który tak lubił dziadka? Kto się nim zaopiekuje? Przecież będzie mu przykro. A skrzaty i wróżki? Zostaną całkiem same?".
Antoś nie tylko, musiał sam poradzić sobie ze stratą dziadka, ale również zrozumieć, dlaczego jego mama cały czas zamykała się w sypialni i nie chciała z nikim rozmawiać, a jego brat Staś non stop na niego krzyczał, kiedy Antoś przecież tylko go prosił, żeby razem poszukali dziadka w ogrodzie. Czy to możliwe, żeby mama przestała go kochać, a brat się na niego zezłościł? - zastanawiał się chłopiec. Dobrze, że tata cały czas starał mu się tłumaczyć zachowanie najbliższych.
Antoś postanowił zachowywać się cichutko i nie przeszkadzać nikomu, choć nie zawsze mu to wychodziło. Tak bardzo tęsknił za dziadkiem, że wciąż się mylił i o czymś zapominał.
To, co chłopcu ostatecznie pomogło poradzić sobie z żałobą to pomysł jego rodziców, by zaopiekować się ogrodem dziadka. Chcieli, żeby ogród był nadal tak piękny, jak dotychczas i żeby przywodził im na pamięć te cudowne chwile, jakie spędzili w nim z ukochanym dziadkiem. Po jakimś czasie "ogród znowu zakwitł. Wyrosły nowe rośliny. Dojrzały dziadkowe pomidory. (...) Krzak róży babci Ani zakwitł (...) wspaniale. (...) [T]o był ulubiony krzak dziadka. Wszystko wokół pięknie pachniało. Ożyły opowieści o skrzatach, wróżkach-świetlikach i wszystkich innych czarach z bajkowego ogrodu [dziadka]".
Ja swoją Babcię straciłam dość późno, bo miałam wtedy już 32 lata. I mimo że moja Babcia nie miała ogródka, cały czas pamiętam, jakie jej były ulubione kwiaty. Aksamitki. Zawsze kiedy je wącham, przed oczami ponownie ją widzę i przypominają mi się jej cudowne historie. Moja Babcia bowiem, podobnie jak dziadek z tej książeczki, kiedy byłam mała, opowiadała mi najcudowniejsze historie. Czasem jedną nawet po dziesięć razy, bo bardzo ją o to z moim bratem prosiliśmy. Te wspomnienia pozostaną ze mną na zawsze.
Aksamitka źródło: http://www.sp61.krakow.pl/ |
4. "Trzecie życzenie Tumbo"
"Trzecie życzenie Tumbo" autorstwa Magdy Małkowskiej z ilustracjami Agnieszki Żelewskiej jest najbardziej baśniową ze wszystkich czterech opowieści. Jest to też jedyna bajka bez narracji pierwszoosobowej. To historia rodziny Jarząbków, na których podwórku pewnego dnia pojawia się słoń imieniem Tumbo. Słoń jest bardzo nietypowy, ponieważ potrafi się ze wszystkimi porozumieć, nawet z gęsią Tiną mieszkającą u wspomnianej rodziny. Tumbo bardzo szybko zaprzyjaźnia się ze wszystkimi członkami rodziny, a z gęsią Tiną stają się wręcz nierozłączni.
Niestety pewnego dnia nad ranem Tumbo zastaje Tinę martwą w ogrodzie. Kiedy słoń zdał sobie sprawę, że gęsie serce milczy jak zaklęte, zaczął bardzo płakać.
Każdy z członków rodziny Jarząbków inaczej zareagował na wiadomość o odejściu Tiny: mama stała bez tchu i obejmowała dzieci; tata wpadł w szał myśląc, że ktoś Tinę otruł; Bartek był bardzo zdenerwowany myśląc, że serce Tiny pękło, ponieważ dzień wcześniej był dla niej niemiły; Asia natomiast prawie cały czas milczała i tylko zapytała się cichutko, co oni teraz bez Tiny zrobią?
Cała rodzina - za namową mądrego słonia - postanowiła wyprawić gęsi pogrzeb. Słoń powiedział, że dzięki pogrzebowi będzie mniej smutku, ponieważ nad jej grobem zrobi im się lżej na sercu. Miał rację. Po pogrzebie wszyscy poczuli się lepiej. Dużo o niej rozmawiali i czuli, jakby ukochana gęś była razem z nimi.
Książka ta porusza także bardzo ważną kwestię nieokazywania swoich uczuć po stracie kogoś bliskiego: "rozmów o gęsi starali się unikać". "Tata udawał, że go to za bardzo nie obeszło, mama często się zamyślała, a dzieci zachowywały się, jakby nikt im nie umarł, i wykorzystywały każdą okazję, by biegać po ogrodzie". Wszystkie te osoby, mimo że czuły żal, jakoś nie potrafiły się do tego przyznać.
Co może pomóc w przepracowaniu żałoby za kimś bliskim? Na pewno wspomnienia o tej osobie, a one odżywają, kiedy ogląda się stare, wspólne zdjęcia. Przypominają się wtedy zarówno te śmieszne chwile, jak i te bardziej nostalgiczne. I tak w opisywanej książce, mama pokazała rodzinie przygotowany przez siebie album ze zdjęciami, na którym widać było Tinę między innymi spacerującą wzdłuż płotu, żegnającą dzieci przy furtce, czy też sprzeczającą się z Tumbo. Jak dobrze, że te zdjęcia zostały zrobione! Bartek dzięki nim zrozumiał, że nikt w rodzinie tak naprawdę nie zapomniał o ukochanej gąsce. Zrozumiał też, że nawet jeśli kogoś już fizycznie nie ma, to zawsze tak jakby był, jeśli cały czas się o nim pamięta.
Osobiście należę do osób magazynujących zdjęcia. Niektóre mam wydrukowane, inne w komputerze. Bywają takie dni, kiedy wyjątkowo tęsknię za kimś, kogo już ze mną nie ma. Oglądam wtedy nasze wspólne zdjęcia, na których mogę zobaczyć tę osobę albo mojego dawnego zwierzęcego kompana. Bardzo mi to pomaga.
Czy znacie jakieś inne ksiażeczki, które mogą być pomocne dla dzieci, które przechodzą właśnie żałobę? Bardzo chętnie poznam ich tytuły.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:
- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB
- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
• Za wszystkie komentarze z góry bardzo dziękuję :-)
• Obraźliwe komentarze będą usuwane