piątek, kwietnia 13, 2018

Nosidełko mei tai - moje wybawienie


Dotychczas myślałam, że o chustach i nosidełkach do noszenia dzieci napisano już wszystko, co jest do napisania i że taki post na moim blogu jest po prostu zbyteczny (no i wcale nie taki pod prąd ;-) ). Moją opinię na ten temat zmienił jednak pewien "uroczy" komentarz, jaki usłyszałam pod swoim adresem będąc z dzieckiem w parku na spacerze. Mój syn był wtedy oczywiście w nosidełku. Komentarz wypowiedziała pewna kobieta siedząca na ławce, a brzmiał on następująco (uwaga! cytat): 


"To jest wygoda dla matki, a nie dla dziecka. Ci*a jedna".


Cóż za piękne słowa, nie uważacie? Czy rzeczywiście jestem ci*ą, bo używam nosidełka? Jak to jest z tymi chustami? Czy naprawdę jest to tylko wygoda dla matki (ojca/babci/dziadka/cioci/wujka/niani, itd)? Czy dziecko przez noszenie w chuście cierpi w jakikolwiek sposób? Czy może cierpią plecy dorosłego dźwigającego kilku(nasto)kilogramowy tobołek na swojej klatce piersiowej lub plecach? A może właśnie dziecku jest tak najwygodniej i rodzicowi przy okazji również? Już Wam odpowiadam. :-)




Po pierwsze tamta kobieta z parku NIE miała racji. No dobra. Miała 50% racji. Chusta jest wygodna dla matki, gdyż tak naprawdę jest najbardziej naturalnym sposobem transportowania ludzkiego potomstwa. Nie miała natomiast racji, co do tego, że noszenie w chuście jest niewygodne dla dziecka (oczywiście jeśli się to robi poprawnie). Jest bardzo wygodne, wręcz można by powiedzieć, że najwygodniejsze ze wszystkich sposobów transportowania niemowląt! Nienaturalne, dziwaczne, lub nawet hmm wypaczone z punktu widzenia biologii i ewolucji są natomiast - jakże dobrze zakorzenione w naszym zachodnim świecie - i nota bene coraz droższe - wózki. 

Czy istnieje w Polsce jakikolwiek rodzic, który nie posiada wózka? Nie sądzę. Ja sama mam wózek, a w tym momencie nawet dwa, ale kiedy idę na spacer, o wiele bardziej wolę używać nosidełka. Co więcej, kiedy wychodzę z domu z wózkiem, biorę ze sobą również nosidełko. Moje dziecko bowiem coraz mniej lubi wózek, a ponieważ jeszcze nie chodzi, nie mam jak puścić go samopas. Uwielbia natomiast nosidełko. Zdarza się więc, że przez część spaceru pcham pusty wózek, a dziecko siedzi sobie wtedy w najlepsze w nosidełku. ;-)


Dlaczego wózki są nienaturalne z punktu widzenia biologii? 


1. Przedwczesny poród


Kiedy rodzą się ludzkie dzieci, są one jeszcze bardzo niedojrzałe. Tak naprawdę powinny być jeszcze w macicy przez kolejny rok. Swoją drogą wyobrażacie sobie ciążę trwającą nie 40 a 92 tygodnie?! Ja nie, mimo że moja ciąża przebiegła całkiem fajnie, a i poród był super. ;-) Jeśli ciąża ludzka rzeczywiście by tyle trwała, owszem, może i dzieci rodziłyby się wtedy dojrzałe, ale nie byłoby szans, żeby dziecko urodzić siłami natury. Z tego tylko powodu mają miejsce te "przedwczesne" porody po 9 (!) miesiącach ciąży. Jak to napisała Claude Didierjean-Jouveau w swojej książce "Nosimy nasze dziecko": "Mózg prawie wszystkich nowonarodzonych ssaków ma już 80% swojej ostatecznej objętości, podczas gdy organ ten u małego człowieka jest zaledwie jedną czwartą (45% u szympansów) tego, czym stanie się w wieku dojrzałym. Owe wspomniane 80% procent uzyskuje dopiero około dwudziestu jeden miesięcy po poczęciu, czyli w okolicach pierwszych urodzin. (...) Niedojrzałość ta tłumaczy świetnie przeogromną potrzebę kontaktu fizycznego, jaką przejawia mały człowiek, i to zarówno za dnia, jak i w nocy. Tę właśnie potrzebę zaspokoić pozwala rodzinne spanie w nocy i noszenie w dzień". 

Czyli innymi słowy, nasze słodkie ludzkie noworodki to ćwierćmóżdżki, a noworodki małp naczelnych, półmóżdżki. ;-) 


ilustracja z przymrużeniem oka ;-)


2. Ssaki naczelne noszą swoje potomstwo


Ludzie należą do grupy ssaków naczelnych. Te z kolei noszą swoje małe zawsze ze sobą. Młode w pierwszym okresie swojego życia przyczepiają się do futra matki dłońmi i stopami i są cały czas noszone. Dowód, że noszenie nowonarodzonego potomstwa powinno być standardową procedurą również ludzi? Zapewne każdy z Was wie, lub może nawet był świadkiem tak zwanego odruchu chwytnego u niemowląt. Kiedy dotknie się wewnętrznej części dłoni niemowlęcia, ta od razu zamknie się i to tak mocno, że nawet silny dorosły będzie mieć problem z wyswobodzeniem się z tego uchwytu. Podobnie dzieje się ze stopami u noworodków. Jest to jeden z tak zwanych odruchów pierwotnych, który wskazuje na to, że przez setki tysięcy lat ewolucji, ludzkie potomstwo było noszone, a nie wożone. Ten jakże mocny chwyt miał zapobiec odczepieniu się noworodka od mamy.


mamy naczelnych noszące swoje potomstwo
Jednakże wraz z rozwojem ewolucji, problemem zarówno dla ludzkich matek, jak i ich dzieci stał się brak obfitego owłosienia u matki (nie chodzi oczywiście o głowę, która akurat u mnie obficie owłosiona nie jest, ale u niektórych kobiet i owszem, a przede wszystkich u tych z reklam szamponów ;-) ). Z brakiem owłosienia na ciele ludzie niemal od razu zaczęli sobie radzić w inny sposób, a mianowicie, tworząc różnego rodzaju nosidła dla swoich dzieci. Według brytyjskiego archeologa Timothy'ego Taylora pierwsze nosidła dla dzieci pojawiły się już około milion osiemset tysięcy lat temu. Co więcej, naukowiec ten łączy wynalazek nosidła z nagłym wzrostem mózgu u ludzi. Dzięki nosidle nowonarodzone dziecko mogło przecież być trzymane bezpiecznie przy swojej mamie, a jego mózg mógł się cały czas rozwijać już poza jej ciałem.

Na wzór naczelnych, ja, mama pod prąd, używam nosidełka nie tylko do transportu swojego dziecka z punktu A do punktu B i nie tylko poza domem. W domu również zakładam nosidełko, choćby odkurzając, zmywając naczynia, gotując, albo kiedy mam ochotę poczytać sobie w spokoju. No i oczywiście usypiając dziecko. Mój syn tak się przyzwyczaił do zasypiania w nosidełku, że niezmiernie trudno jest go teraz uśpić w jakikolwiek inny sposób. Choćby dziś. Był bardzo marudny i tarł oczy. Widać było, że jest śpiący, ale nie dało się go uśpić. Założyłam nosidełko, pół minuty z zegarkiem w ręku i uzyskałam taki oto efekt. ;-)




Oczywiście nic nie jest idealne i nawet tak genialny wynalazek jak chusty i nosidła mają też swoje minusy.


Plusy i minusy chust i nosidełek


MINUSY CHUST 


- za długo się wiąże (nawet wprawione osoby tracą z pewnością więcej niż kilka minut na opatulenie chustą swojego dziecka);


- dość skomplikowany proces wiązania;
- wiele mam odczuwa strach, przed tym, że dziecko im z chusty wypadnie (no bo, jakby na tę chustę nie patrzeć, jest to jedynie kawałek materiału);


- nawet zwinięta chusta zajmuje sporo miejsca;

- jest dość droga (od 200 do nawet 500 złotych);

MINUSY NOSIDEŁEK 


- standardowe nosidełko może zajmować jeszcze więcej miejsca niż chusta (gdyż gorzej się je składa, często ma wbudowany stelaż);

- jest dość drogie (od około 200 do nawet 800 złotych);


PLUSY CHUST/NOSIDEŁEK


- bliska więź z dzieckiem również u ojców; nosić dzieci mogą tak samo ojcowie jak matki (oraz dziadkowie, wujkowie, nianie, itp., itd.); nikt z noszących nie jest wykluczony tak jak na przykład przy karmieniu piersią;

- dzieci mają okrągłe głowy ;-) 
Claude Didierjean-Jouveau w książce "Nosimy nasze dziecko" pisze: "Od kiedy w połowie lat 90. zaczęto mówić rodzicom, aby kładli dzieci tylko na plecach w celu zmniejszenia ryzyka nagłej śmierci łóżeczkowej, zwiększyła się ilość przypadków płaskich główek dziecinnych, czyli pozycyjnego spłaszczenia tylnej części czaszki. Liczba takich przypadków jest tak wysoka, że niektórzy lekarze mówią wręcz o epidemii płaskich czaszek". Oczywiście obecnie zaleca się zmienianie pozycji dziecka podczas dnia oraz suplementację witaminy D3 wspomagającą przyswajanie fosforu i wapnia, czyli dwóch najważniejszych pierwiastków budujących kości i zęby. Mimo to wiele dzieci ma może nie jakieś ekstremalne, ale jednak spłaszczenie w tylnej części czaszki;

- macica z widokiem - nowonarodzone nasze kochane ćwierćmóżdźki ;-) dzięki chuście albo nosidełku mogą dalej w spokoju przebywać bardzo blisko matki czując się podobnie, jakby były jeszcze w macicy; nie na darmo chusty nazywane są przez niektórych "macicą z widokiem";

- dzieci noszone w nosidełku mniej płaczą i rzadziej mają kolki;

- chusty stymulują zmysł równowagi u dzieci. Dziecko noszone w chuście ćwiczy cały czas swój rozwój ruchowy, gdyż musi utrzymywać równowagę; w wózku natomiast leży cały czas nieruchomo, no chyba że rodzic prowadzi wózek po wertepach ze sporą prędkością, jak to często mi się to zdarza; ;-)

- wielozadaniowość rodzica, czyli tak zwany, multitasking, cecha jakże poszukiwana przez pracodawców u swoich pracowników we współczesnym świecie. A tu, proszę bardzo, używając nosidełka, można ćwiczyć się w wielozadaniowości i robić coś innego niż tylko karmić i nosić na rękach swoje dziecko. Nigdy nie zapomnę, jak na szkole rodzenia jedna położna powiedziała nam, że gdyby nie chusta, nie zdecydowałaby się na trzecie dziecko.


przykłady multitaskingu z nosidełkiem

- dobre dla zdrowia - trening - dziecko niczym ciężarki na siłowni. Nosząc je ,nie ma bata, żeby nie polepszyła się nasza forma fizyczna;

- dziecko nie jest umieszczone na wysokości rur wydechowych, w przeciwieństwie do tego, kiedy jest w wózku;

- możliwe wycieczki całą rodziną bez względu na podłoże; wózek nie dotrze wszędzie, ale nosidło już tak, no chyba że nogi rodzica lub buty zawiodą; ;-)

- No i oczywiście ekonomia! Wykorzystuje się każdy kęs jedzenia. Nic nie spada na ziemię. ;-)



Podobna sytuacja do tej na zdjęciu przydarzyła mi się to osobiście jedząc falafel. ;-)


Moje odkrycie numer jeden! Nosidełko Mei Tai


No i w końcu przyszedł czas na podzielenie się z Wami moim rodzicielskim odkryciem numer jeden: nosidełko mei tai, lub jak ja je nazywam: "chusto-nosidełko". Dowiedziałam się o nim dzięki wspaniałej książce "Dziecko bez kosztów" autorstwa Giorgii Cozzy, o której już kiedyś pisałam na blogu. Jest to swego rodzaju połączenie chusty i nosidełka, które zajmuje bardzo mało miejsca i jest niezwykle szybkie w obsłudze. We wspomnianej książce nosidełko opisane zostało w następujący sposób: "Mei tai (...) zyskuje coraz większą sympatię rodziców ze względu na prostotę i praktyczność, którymi się odznacza. To wywodzące się z tradycji azjatyckiej nosidełko składa się z kawałka materiału w kształcie kwadratu z czterema długimi pasami (przyszytymi w rogach), które służą do przywiązania dziecka wokół rodzica". 

W moim przypadku to nosidło okazało się miłością od pierwszego wejrzenia!!!


PLUSY NOSIDEŁKA MEI TAI 


- wiąże się baaardzo szybko;

- bardzo prosty proces wiązania mei tai powoduje, że praktycznie nie ma szans, żeby nam dziecko wypadło i to beż żadnego wcześniejszego kursu chustonoszenia;

- po zwinięciu zajmuje tak mało miejsca, że bez problemu można je zmieścić choćby w torbie do wózka;

- nie jest usztywniane, więc plecy dziecka nie są na siłę w nim prostowane;

- bez problemu można ułożyć dziecko z nogami na tak zwaną "żabkę" (aby nie popsuć dziecku stawów biodrowych);

- posiada kawałek materiału podtrzymujący główkę bardzo przydatny, kiedy dziecko jeszcze jej samodzielnie nie trzyma;

- jest bardzo lekkie;

- jest stosunkowo tanie (zwykle tańsze od chust i standardowych nosidełek); swoje (używane) kupiłam za 80 złotych;

- można je samemu uszyć i ponoć nie jest to trudne.



MINUSY NOSIDEŁKA MEI TAI 


- BRAK ;-)

No dobra. Może jest jedno, choć trudno mi się na ten moment wypowiadać, gdyż jeszcze nie próbowałam tego zrobić. Wydaje mi się, że jest dość trudno przy jego użyciu umocować dziecko na swoich plecach. Na YouTube'ie znalazłam dwa sposoby mocowania dzieci w tym nosidełku na plecach. Postaram się je niedługo wypróbować.


Pierwszy sposób mocowania mei tai na plecach:



Drugi sposób mocowania mei tai na plecach:




Skoro ja jeszcze nie używam opcji noszenia dziecka na plecach, jak wiążę nosidełko mei tai? Poniżej możecie zobaczyć filmik ze mną pokazujący banalny proces zawiązywania nosidełka mei tai na brzuchu.





Jak to było z nosidełkami w latach 80 i 90 w Polsce?


Kiedy mój brat i ja byliśmy mali, nasi rodzice nosili nas czasem w plecaku dla dzieci. Może nie było to stricte nosidełko, ale nie był to też wózek. Jednakże jak na tamte czasy, plecak był rozwiązaniem dość nowatorskim. Jedyny dowód na istnienie tego sławetnego plecaka to poniższe czarno-białe zdjęcie, w którym malutka ja siedzę sobie w nim w najlepsze na plecach swojej mamy. :-)


W dzisiejszych czasach plecak ten z pewnością nie uzyskałby potrzebnych akredytacji, żeby móc pojawić się na rynku artykułów dziecięcych. Dlaczego? Ponieważ nie posiadał żadnych zabezpieczeń. Wsadzało się dziecko do środka i tyle. Żadnych szelek. Nic. Zero. Nul. Mój tata wspomina, jak to kiedyś szedł z moim bratem w plecaku, kiedy nagle wypadły mu z siatki zakupy. Tata schylił się, by je pozbierać i... mało brakowało, a mój brat wylądowałby nosem na chodniku. Kiedy mój tata się schylił, brat dosłownie wyleciał z plecaka. Na szczęście brata uratowała pewna pani z niesamowitym refleksem, która przechodziła akurat obok chodnikiem. Złapała dziecko w ostatniej chwili i oddała w ramiona niczego nieprzewidującego taty. 

Nie martwcie się. Na szczęście dzisiejsze nosidełka - nawet te plecakowe - są całkowicie bezpieczne dla dzieci i rodziców, i, jeśli oczywiście stosuje się do zaleceń producenta, żadne dziecko z nich nie wyleci. ;-)

Jak NIE nosić dziecka



Warto mieć na uwadze, że nie każdy sposób na noszenie dziecka jest dobry. Wydaje się, iż zasada "im mniej kreatywnie, tym lepiej" ma tutaj jak najbardziej rację bytu.



Jeśli bowiem nosimy dziecko w zbyt oryginalny sposób, możemy mu zaszkodzić.
Jak więc NIE nosić?


Nie nosić we włosach ;-)




Nie przygniatać dziecka siedząc na krześle ;-)




Nie nosić za koszulkę ;-)



A tak trochę bardziej serio, są trzy główne rzeczy, na które trzeba zwracać szczególną uwagę nosząc dzieci.

1. Nie nosić dzieci przodem na brzuchu:


2. Szeroko rozstawiać nogi dziecka (na "żabkę"):


3. Nie używać nosidełek ze sztywnym panelem:



Dzisiejszy post rozpoczęłam od "uroczego" komentarza zasłyszanego w parku. Przypominam. Brzmiał on następująco: "To jest wygoda dla matki, a nie dla dziecka. Ci*a jedna". Komentarz ten został wypowiedziany przez niewiedzę lub też pokutujące jeszcze dość często mity na temat noszenia dzieci. 

Jakie są najczęstsze mity na ten temat i jak się przed nimi obronić?

MITY NA TEMAT NOSZENIA DZIECI... I CIĘTE RIPOSTY ;-)


1. Za duże jest już na noszenie!



Eee tam za duże! Eee tam za stare! Yoda był noszony, a miał 900 lat.



Dziecko samo da znak, kiedy już nie będzie chciało być noszone w chuście. Przecież logicznym jest, że dzieci, które już biegają, będą miały mniejszą ochotę spędzać czas nieruchomo w chuście. No chyba, że będą zmęczone, albo śpiące. ;-)

2. Nie noś tyle, bo nigdy nie zacznie chodzić.



Taaa. Bo świat jest pełen dorosłych noszonych w chustach, gdyż ci nigdy nie nauczyli się chodzić.

3. Nie noś, bo się przyzwyczai!




Przyzwyczaić to się można do nowej fryzury (albo i nie ;-) ). 

Dziecko przecież rodzi się do chusty przyzwyczajone, bo przez dziewięć miesięcy było kołysane w łonie matki. Tak więc można dziecko ewentualnie spróbować odzwyczaić od chusty, tylko po co?


4. Tylko kobiety w krajach trzeciego świata noszą swoje dzieci. 



źródło: http://demotywatory.pl/

O! Nie wiedziałam, że jestem kobietą z trzeciego świata! Tak kiepsko się dzieje w Polsce, że spadła do kategorii kraju trzeciego świata?

A tak swoją drogą, akurat kraje tak zwanego "trzeciego świata" wydają mi się bardziej rozwinięte jeśli chodzi o instynkt opieki nad potomstwem niż nasz cały wspaniały zachodni świat. ;-)


5. Bo zniszczysz sobie plecy!


źródło: http://ronsrescuedtreasures.com/
Spoko! Do Dzwonnika z Notre Dame jeszcze mi trochę brakuje. ;-)

Noszenie w elastycznych (nie usztywnionych) nosidełkach jest dobre dla zaokrąglonych pleców dziecka oraz w żaden sposób nie nadwyręża pleców dorosłego (jeśli oczywiście dziecko jest noszone poprawnie).


6. Jak będziesz tyle nosić, to dziecko wyrośnie ci na małego tyrana. 


Stalin, Hitler i Mussolini byli noszeni w chustach jako dzieci? O rany! Nie wiedziałam!


Na sam koniec dla zainteresowanych dodam tylko jeszcze, że używane przeze mnie nosidełko jest marki Amazonas.


A Wy jakie macie doświadczenia z noszeniem Waszych dzieci w chustach i nosidełkach? Z jakimi komentarzami dotyczącymi noszenia dzieci spotkaliście się?






Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:

- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB



- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

• Za wszystkie komentarze z góry bardzo dziękuję :-)
• Obraźliwe komentarze będą usuwane

Copyright © 2016 Mama pod prąd , Blogger