czwartek, listopada 08, 2018

Redukcja kosmetyków, czyli jak zaoszczędzić spore pieniądze

Dzisiejszy wpis będzie w duchu oszczędności, tak zwanego less waste oraz naturalnej pielęgnacji. Nie chcę Was po raz enty zanudzać tą samą historią o tym, jak to się zaczęło. Powiem tylko, że na pewno motorem do zmian była moja pierwsza ciąża. Krokiem numer jeden było przejście na naprawdę naturalną pielęgnację, a krokiem numer dwa - spore ograniczenie ilości stosowanych przeze mnie mazideł. Dla tych, którzy jeszcze nie czytali całej historii o tym, od czego to się zaczęło, polecam mój wcześniejszy wpis, w którym dokładnie opisuję historię reakcji alergicznej na pseudo naturalne (i drogie !) kosmetyki marki Yves Rocher.

Zmiany w pielęgnacji swojego ciała rozpoczęłam będąc jeszcze w ciąży z Sebastianem, czyli w 2016 roku. Dziś, po dwóch latach, już wiem, że te zmiany pozostaną ze mną na zawsze. Warto zaznaczyć, że informacje, które podaję poniżej nie są jedynie sugestiami zmian dla kobiet w ciąży i młodych matek karmiących piersią. Bynajmniej! Z porad tych może skorzystać każdy bez względu na swój wiek i płeć. 

Jestem jednak świadoma, że nie każdy ma taką skórę jak ja (sucha i raczej bezproblemowa), dlatego też pewnie nie każda zmiana, jaka sprawdziła się u mnie, będzie strzałem w dziesiątkę u każdego z Was. Niech te porady wyznaczą Wam po prostu ogólną ścieżkę poszukiwań tych najlepszych dla Was i zarazem najtańszych zamienników kosmetycznych. 


Tak wyglądam po 2 latach ograniczonego używania kosmetyków

Kasa, luz i czas



Co zyskałam dzięki zmianom, które Wam zaraz przybliżę? Na pewno więcej pieniędzy w portfelu. Jak wiele zaoszczędziłam, zobaczycie na końcu tego artykułu. Szczerze mówiąc, to sama jestem zaskoczona, że aż tyle. Skąd tak duże oszczędności? Ponieważ obecnie kupuję co najmniej o połowę mniej kosmetyków niż kiedyś. Ponadto, wiele z nich to produkty jednoskładnikowe, które są bardzo tanie, mimo że jakościowo pierwsza klasa.

Drugą rzeczą to na pewno luz podczas zakupów choćby w takich dużych drogeriach jak Rossmannie czy Hebe. Teraz, kiedy idę do drogerii (choć i tak zwykle wybieram drogerie lub mydlarnie internetowe), prawie zawsze wiem, czego szukam, więc zakupy kosmetyczne robię w mgnieniu oka i bez stresu, że nie znajdę ciekawego produktu. Wchodzę, biorę potrzebny mi produkt, płacę i wychodzę. 5 minut i zakupy z głowy.

I, tak jak napomniałam w przed chwilą, czas. Obecnie nie spędzam pół godziny, czy też nawet całej godziny w drogerii (a kiedyś tak bywało). Teraz po 5 minutach zakupy mam z głowy. To niesamowita ulga dla mnie - nielubiącej chodzić po sklepach. Wchodząc do sklepu, wiem, czego chcę. Udaję się do konkretnego działu i sięgam po wcześniej wybrany już w domu kosmetyk. Nie tracę więc czasu na analizę jego składu, bo wiem, jaki jest oraz na porównanie podobnych produktów leżących obok niego na półce.


Z jakich kosmetyków zrezygnowałam przez ostatnie dwa lata?



1. Peeling do ciała


Kiedyś używałam peelingu morelowego marki Yves Rocher. Jego cena za opakowanie o pojemności 150 ml to aż 33.90 PLN

Jakiego peelingu używam teraz? Domowej roboty, który robi się dosłownie w minutę. Czego do niego używam? Fusów z kawy, oleju migdałowego i cynamonu. W jakich proporcjach? Na oko. Tak żeby otrzymać niebyt suchą, ale też niezbyt wodnistą papkę. Cena takiego peelingu? Prawie żadna, ponieważ kawę i tak bym piła, cynamon i tak bym miała w kuchni, a olej migdałowy też cały czas mam, a kupuję go bardzo tanio (około 30 złotych za litr oleju; taka ilość starcza mi aż na rok użytkowania).


źródło: https://www.yves-rocher.pl/


2. Balsam po kąpieli


Kiedyś używałam balsamów marki Yves Rocher oczywiście. ;-) Najczęściej stosowałam mleczko do ciała z ich gamy Plaisirs Nature z oliwą z oliwek. Cena za jedno opakowanie o pojemności 390 ml to 25.90 PLN

Co stosuję teraz? Po prostu olejek ze słodkich migdałów. Jest o wiele bardziej wydajny niż mleczko, całkowicie naturalny i o niebo tańszy. Jak napisałam już wcześniej, olej kupuję w litrowych opakowaniach w cenie około 30 PLN za litrJak stosuję ten olejek, żeby nawilżał, a nie wysuszał? Po skończonym prysznicu, ale jeszcze przed wytarciem ciała w ręcznik, wsmarowuję w ciało troszkę olejku. Następnie wycieram się w ręcznik. Efekt wow gwarantowany.


źródło: https://www.yves-rocher.pl/


3. Olejek przeciw rozstępom w ciąży


Na początku pierwszej ciąży stosowałam chyba najtańszą na rynku (ale bardzo dobrą w składzie) oliwkę dla kobiet w ciąży przeciw rozstępom, czyli tę z Rossmanna o nazwie Babydream Mamas. Koszt takiej oliwki to 13.99 PLN za opakowanie o pojemności 250 ml. 

Jednak po jakimś czasie i ona okazała się zbędna. Teraz wystarczy mi po prostu najzwyczajniejszy olej ze słodkich migdałów lub ewentualnie - jeśli skóra miejscami potrzebuje jeszcze większego nawilżenia - masło shea (7 PLN za opakowanie o pojemności 125 g)


źródło: https://www.rossmann.pl/


4. Płyn do demakijażu oczu 


Kiedyś stosowałam dwufazowy płyn do demakijażu oczu z wyciągiem z bławatka BIO oczywiście marki Yves Rocher. Cena za opakowanie o pojemności 100 ml to 24.90 PLN

Jak się jednak okazało również i ten produkt jest zupełnie niepotrzebny (nawet jeśli stosuje się wodoodporne kosmetyki). Tak naprawdę jakikolwiek olej nawet ten spożywczy poradzi sobie z demakijażem oczu. Ja jednak zdecydowałam się używać do tego celu mojego ulubionego kosmetycznego oleju ze słodkich migdałówCena za olejek ze słodkich migdałów? Praktycznie żadna, ponieważ do demakijażu oczu używam znikomych ilości olejku. Jak go stosuję? Zwilżam wacik do demakijażu wodą, po czym nalewam na niego troszkę olejku, przykładam do powieki, odczekuję chwilę i przecieram powiekę. Efekt lepszy niż po wspomnianym płynie do demakijażu. A do tego w 100% naturalny, niedrażniący oraz bezzapachowy. Jak dla mnie rewelacja!

źródło: https://www.yves-rocher.pl/

5. Płyn do demakijażu twarzy


To jeszcze jeden kosmetyk, którego się pozbyłam ze swojej kosmetyczki. Kiedyś najczęściej używanym przeze mnie mleczkiem do demakijażu było łagodzące mleczko do demakijażu z serii Sensitive Végétale oczywiście, a jakże, marki Yves Rocher! ;-) Cena za opakowanie o pojemności 200 ml to 29.90 PLN

Czego używam teraz? Pewnie nie zdziwi Was, kiedy powiem, że... olejku ze słodkich migdałów. Aplikuję go w ten sam sposób, jak w przypadku demakijażu oczu. Cena? Niemal żadna. Efekt? Wspaniały.

źródło: https://www.yves-rocher.pl/

6. Dezodorant


Kiedyś stosowałam antyperspirant marki... ha! tym razem nie Yves Rocher tylko Vichy. Czyli jeszcze wyższa półka cenowa. Zwykle starałam się polować na oferty na ten antyperspirant. Najtańszą możliwą ceną za jedno opakowanie o pojemności 50 ml było 24.99 PLN, ale rzadko udawało mi się go upolować aż w tak niskiej cenie. Często płaciłam niestety 30 PLN albo i nawet 35 PLN za opakowanie. 

Jakiego dezodorantu używam teraz? Domowej roboty, który jest niesamowicie wydajny, skuteczny i do tego jeszcze śmiesznie tani. Robi się go, podobnie jak peeling kawowy, w minutę. Co jest potrzebne do jego wykonania? 4 łyżki oleju kokosowego, 3 łyżki sody oczyszczonej oraz 3 łyżki skrobi ziemniaczanej. Cena? Niewielka. Najdroższym składnikiem jest nierafinowany olej kokosowy, którego ja akurat i tak używam na co dzień w kuchni w sporych ilościach. Czasem uda mi się go kupić w Lidlu za 17.99 PLN za 500 ml. Taki z zieloną etykietką marki House of Asia. Pozostałe składniki cenowo są praktycznie niewyczuwalne. Dezodorant wykonany z takiej ilości składników trwa, trwa i trwa. Na cały dzień wystarczy bowiem użyć wielkość odpowiadającą dwóm zielonym groszkom (po groszku na pachę).


źródło: źródło: https://www.yves-rocher.pl/


7. Krem do rąk


Kiedyś myślałam, że jest to absolutnie niezbędny kosmetyk. I co się okazało? Że jest zupełnie na odwrót. Jest to właśnie jeden z bardziej niepotrzebnych produktów. Kiedyś jako krem rąk używałam balsamu do rąk na zimną pogodę z masłem shea marki Yves Rocher ;-). Cena za opakowanie o pojemności 50 ml to 21.90 PLN

Teraz stosuję samo masło shea. Efekt jeszcze lepszy, produkt w 100% naturalny, a do tego jeszcze tani (7 PLN za opakowanie o pojemności 125 g) i o wiele bardziej wydajny niż wspomniany wcześniej krem. Ilość potrzebna do nasmarowania obydwu rąk jest śmiesznie mała: wielkość jednego zielonego groszku albo i mniej.

źródło: https://www.yves-rocher.pl/

8. Krem do stóp


Kolejny zbędny kosmetyk, który wcześniej był u mnie na porządku dziennym. Jaki dokładnie produkt stosowałam? Krem intensywnie odżywiający do suchych stóp z lawendą bio oraz olejkiem makadamia. Cena za ten krem to 24.90 PLN za opakowanie o pojemności 50 ml

Co stosuję teraz? Po prostu masło sheaktóre jest niesamowicie wydajne i tanie. Efekty? Lepsze niż po wyżej wymienionych kosmetykach z Yves Rocher.


źródło: https://www.yves-rocher.pl/

9. Peeling do stóp


Do kremu do stóp co więcej, o zgrozo!, czasem dokupywałam do kompletu również peeling do stóp. Jak teraz na to patrzę z perspektywy czasu, to byłam chyba nienormalna. :P Stosowałam peeling do stóp z lawendą bio marki Yves Rocher. Koszt takiego peelingu to 19.90 PLN za opakowanie o pojemności 50 ml

Obecnie jako peeling do stóp używam po prostu kawowego peelingu do ciała domowej roboty, który - jak napisałam już wcześniej - praktycznie nic nie kosztuje.


źródło: https://www.yves-rocher.pl/


10. Balsam do ust


Kolejny jak się okazało zbędny kosmetyk. Co prawda nie wyeliminowałam go w 100%, ponieważ moje wargi mają ogromną tendencję do wysychania (obawiam się, że dzieje się tak, ponieważ przez minimum 20 lat używałam ton pomadek nawilżających najróżniejszej jakości nie tyle z konieczności co niejako z przyzwyczajenia i podejrzewam, że przez to moje wargi są teraz takie dziadowskie. Przyzwyczaiły się bowiem do hektolitrów kosmetyków). Zanim przestałam używać produktów marki Yves Rocher, najczęściej wybieraną przez mnie pomadką do ust był balsam do ust masło karite. Jego cena za opakowanie 4.8 g to 9.90 PLN

W tym momencie stosuję naprzemiennie masło shea i pomadkę peelingującą polskiej naturalnej marki Sylveco. Cena tej pomadki to około 11 PLN za 4.6 g, czyli nawet nieco drożej od analogicznego kosmetyku z Yves Rocher. Natomiast jakość pomadki Sylveco jest o niebo lepsza i, co więcej, jest ona również o wiele bardziej wydajna.

źródło: https://www.yves-rocher.pl/

Ile udało mi się zaoszczędzić w rok?


Żebyście zobaczyli, jak te kilka zmian kosmetycznych wpłynęło na mój portfel, popatrzcie na poniższą tabelkę. Wychodzi z niej, że jedynie na tych 10 zmianach w ciągu roku zaoszczędziłam niemal 900 złotych!



A co Wy możecie wyrzucić ze swojej kosmetyczki?


Przyglądnijcie się swojej kosmetyczce. Może są w niej jakieś kosmetyki, które można albo całkowicie wyeliminować, albo zastąpić tańszymi, naturalniejszymi i lepszymi jakościowo produktami? Jak widzicie chyba warto dokonać takich zmian. Dzięki temu nie tylko oszczędzacie całkiem spore pieniądze, ale również zyskujecie więcej czasu, który możecie spożytkować w znacznie przyjemniejszy sposób niż na włóczenie się pomiędzy sklepowymi półkami. Choćby spędzając go wśród swoich najbliższych.





Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:

- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB

- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

• Za wszystkie komentarze z góry bardzo dziękuję :-)
• Obraźliwe komentarze będą usuwane

Copyright © 2016 Mama pod prąd , Blogger