Książeczki dla najmłodszych NIE muszą być nudne!
Przyznam się, że mam pewien problem z książeczkami dla najmłodszych dzieci (czyli dla tych poniżej roku), a taki wiek ma w tym momencie moje dziecko. Wydają mi się po prostu nudne, monotonne, jednym słowem bez pomysłu... Zrobione na jedno kopyto, po linii najmniejszego oporu. Owszem patrzę na nie z perspektywy rodzica, a nie niemowlęcia, ale mimo wszystko porównując książeczki dla najmłodszych z ofertą książek dla choćby ciut starszych dzieci, według mnie widać kolosalną różnicę. Zdaję sobie sprawę, że po narodzinach dziecko słabo widzi (czyli po co mu książka?), potem wzrok co prawda mu się wyostrza, no ale z kolei szwankuje jeszcze motoryka w rękach... i nie tylko (czyli znowu pytanie po co mu książka?).Trudno dla kogoś słabowidzącego, kto na początku nie wie nawet jeszcze o swoim istnieniu, a co dopiero o istnieniu czegoś takiego jak książka przygotować ciekawą lekturę. Trudno też zrobić książkę na tyle pancerną, żeby małe łapy coraz bardziej ciekawskiego, ale jeszcze nie do końca skoordynowanego dziecka jej nie rozerwały, czy też nie pogięły, a jego szczęki jej nie pogryzły, pośliniły, czy też nie naderwały. A chyba każdy się zgodzi, że dobrze by było, żeby książka w zetknięciu z niemowlakiem nie została zniszczona w przeciągu kilku minut. ;-) Dziecko powinno się też przecież nauczyć, że książki należy szanować, no ale trudno mu to wytłumaczyć, kiedy jedyne co mówi to babababa i, śmiem twierdzić, niewiele ponad to rozumie. No i jeszcze jedno. Trudno wymyślić książkę dla kogoś, kto ani nie mówi, ani nie czyta. Jednym słowem: czy w ogóle warto bawić się w pierwszym roku życia dziecka w coś takiego jak książka?
Może i nie, ale ja, aktualnie mama, jestem molem książkowym (chwilowo co prawda przystopowanym przez czasochłonną opiekę nad mega-energicznym 11-miesięcznym niemowlakiem) i do tego jeszcze z wykształcenia jestem filologiem, czyli jednym słowem mam podwójne zboczenie w temacie ;-). Odliczam chwile do momentu, kiedy moje dziecko trochę jeszcze podrośnie, żebym mogła wrócić do czytania książek tylko dla siebie, nawet jeśli musiałabym to robić... w szafie. :P
Ja, mama, uważam, że książka w życiu człowieka (bo, jak powiedział Korczak: "Nie ma dzieci, są ludzie") powinna być traktowana na równi z potrzebą zaspokajania głodu lub pragnienia. A skoro tak myślę, to można było podejrzewać, że moje dziecko, mimo że jeszcze prawie ślepe, długie jedynie na 50 cm i lżejsze od każdego z moich kotów, książki będzie miało od samego początku swojej egzystencji na tej Ziemi.
Obecnie biblioteczka mojego syna zajmuje już 4 półki i oczywiście będzie się stopniowo rozrastać. Większość książek, jakie ma mój syn, jest dla dzieci starszych, ale postanowiłam kupić je zawczasu, bo nakład na niektóre z nich może się wyczerpać, tym bardziej, że kupuję sporo książek mniej popularnych, czyli takich pod prąd, poruszających według mnie bardzo ważne społecznie tematy. Stopniowo będę te książki oczywiście opisywać na blogu.
Ale wracając do tematu książeczek dla mini dzieci, jak się okazało, dla chcącego nic trudnego. Coś ciekawszego dla najmłodszych też da się znaleźć. Jakie więc bardziej oryginalne pozycje udało mi się kupić?
Ja, mama, uważam, że książka w życiu człowieka (bo, jak powiedział Korczak: "Nie ma dzieci, są ludzie") powinna być traktowana na równi z potrzebą zaspokajania głodu lub pragnienia. A skoro tak myślę, to można było podejrzewać, że moje dziecko, mimo że jeszcze prawie ślepe, długie jedynie na 50 cm i lżejsze od każdego z moich kotów, książki będzie miało od samego początku swojej egzystencji na tej Ziemi.
Obecnie biblioteczka mojego syna zajmuje już 4 półki i oczywiście będzie się stopniowo rozrastać. Większość książek, jakie ma mój syn, jest dla dzieci starszych, ale postanowiłam kupić je zawczasu, bo nakład na niektóre z nich może się wyczerpać, tym bardziej, że kupuję sporo książek mniej popularnych, czyli takich pod prąd, poruszających według mnie bardzo ważne społecznie tematy. Stopniowo będę te książki oczywiście opisywać na blogu.
Ale wracając do tematu książeczek dla mini dzieci, jak się okazało, dla chcącego nic trudnego. Coś ciekawszego dla najmłodszych też da się znaleźć. Jakie więc bardziej oryginalne pozycje udało mi się kupić?
HIT! KSIĄŻECZKI MATERIAŁOWE
Zanim podamy dziecku karton, według mnie, dobrym rozwiązaniem (czyli bezpiecznym zarówno dla książki jak i dla dziecka) są książeczki materiałowe. Genialna według mnie jest tego typu książeczka z Ikei. Ciekawa jeśli chodzi o przekaz (przyroda), z różnymi fakturami i dźwiękami oraz ukrytymi i ruszającymi się elementami. Książeczka wchodzi w skład serii Leka. Obecnie niestety nie widzę jej w sprzedaży na stronie internetowej sklepu... Ale można ją jeszcze dostać bez problemu (i to za ułamek ceny) choćby na stronie olx. Dla mojego synka zakupiłam dwie takie książeczki. Jedna o zwierzętach, a druga o cyrku (pochodzi z wcześniejszej kolekcji Leka z Ikei). Moje dziecko nie za bardzo się nimi interesowało aż do jakiegoś 10 miesiąca życia, kiedy już sprawnie mogło wertować strony. Teraz je bardzo lubi. A ponieważ książka nie jest z papieru, ja nie muszę się stresować, że podczas chwili mojej nieuwagi książka zmieni kształt z kwadratowej na okrągłą czy też asymetrycznie obszarpaną pod wpływem działania niesamowitej siły rąk mojego dziecka.
KIT! KSIĄŻECZKI KARTONOWE
Niestety dość problematyczne okazały się kartonowe książeczki dla maluchów. Dlaczego problematyczne? Ponieważ natychmiast natrafiły na paszczęki mojego kilkumiesięcznego syna i pod wpływem śliny dziecka w mig uległy rozmiękczeniu, a następnie nadgryzieniu. Powiecie: "Dobra dobra, a gdzie rodzic albo opiekun? Trzeba było pilnować". A ja na to: "Dobra dobra. Nie zawsze się da. Rodzic też potrzebuje chwili dla siebie i nie da rady obserwować dziecka przez 24 godziny na dobę".Kiedy mój syn odgryzł kawałek kartonowej książeczki, wspomniałam na słowa swojego taty o tym, że geny są wieczne. Kiedy byłam bowiem mała, moim ulubionym drugim śniadaniem lub ewentualnie podwieczorkiem były właśnie (niestety) oprawki książek... Zjadałam je, a raczej przeżułam, a potem wypluwałam, tak jak kowboje tytoń. Na szczęście mi to szybko przeszło (i dodam, że w nałóg tytoniu również nie wpadłam). Dziś już niczego nie żuję i niczym nie pluję. ;)
Dlatego też, według mnie, nie warto kupować książeczek kartonowych przed ukończeniem przez dziecko pierwszego roku życia. A z tego tworzywa wykonane są prawie wszystkie książeczki dla niemowląt.
HIT! KSIĄŻECZKI PIANKOWO-KARTONOWE
Oprócz książeczek materiałowych, innym dobrym rozwiązaniem przy dziecku gryzącym książki okazały się być książeczki piankowo-kartonowe z serii "mięciutkie książeczki" (odkryła je moja mama).
Są one lekkie, nie straszne im zęby i ślina małych dzieci, mają ładne ilustracje oraz wielkościowo są dostosowane do małych rąk, dzięki czemu niemowlęta bez większych problemów nauczą się przewracać w nich strony. Ponieważ dzięki piance strony są grubsze, łatwiej jest je dzieciom przekładać, a co za tym idzie, niemowlęta nie będą się denerwować, że im to nie wychodzi, co w przypadku mojego syna było dość częste w styczności z książeczkami kartonowymi. Kilka sekund. Wnerw i rzucenie książką w kąt to był standard. Ale na tym nie koniec plusów książeczek piankowo-kartonowych. Są one również tanie. :-) Można je kupić już za 7 złotych: mięciutkie książeczki - pierwsze słowa, mięciutkie książeczki - kolory, mięciutkie książeczki - pojazdy, mięciutkie książeczki - zwierzęta.
Są one lekkie, nie straszne im zęby i ślina małych dzieci, mają ładne ilustracje oraz wielkościowo są dostosowane do małych rąk, dzięki czemu niemowlęta bez większych problemów nauczą się przewracać w nich strony. Ponieważ dzięki piance strony są grubsze, łatwiej jest je dzieciom przekładać, a co za tym idzie, niemowlęta nie będą się denerwować, że im to nie wychodzi, co w przypadku mojego syna było dość częste w styczności z książeczkami kartonowymi. Kilka sekund. Wnerw i rzucenie książką w kąt to był standard. Ale na tym nie koniec plusów książeczek piankowo-kartonowych. Są one również tanie. :-) Można je kupić już za 7 złotych: mięciutkie książeczki - pierwsze słowa, mięciutkie książeczki - kolory, mięciutkie książeczki - pojazdy, mięciutkie książeczki - zwierzęta.
HIT! KSIĄŻECZKI Z ODKRYWANYMI STRONAMI
No a teraz przyszedł czas na książkę numer jeden. Co prawda nie jest ona może idealna dla tak małego dziecka i jeśli się chce, żeby dotrwała w dobrym stanie do momentu, kiedy dziecko trochę podrośnie, podczas czytania i oglądania jej trzeba być cały czas przy dziecku, ale ponieważ książka sprawia mojemu synowi niesamowitą frajdę, nie nuży mnie, rodzica. Mój syn z radością krzyczy i klaszcze przy każdej stronie. Ta radość sprawia, że książka mi się nie nudzi nawet, jeśli muszę ją powtarzać 10 razy lub więcej. Książka jest w języku angielskim, ale spokojnie można ją czytać po polsku, bo angielski w niej użyty jest banalnie prosty (mniej więcej poziom przedszkolny ;) ). Nie znalazłam niczego podobnego na rynku polskim (no ale, przyznaję, nie szukałam dostatecznie długo). Na tę książkę natknęłam się przypadkiem będąc w TK Maxx. Urzekła mnie swoim pomysłem, jakością oraz pięknymi ilustracjami.O jakiej książeczce mowa? Guess what? Colours autorstwa Jeannette Rowe.
Może pokażę Wam najpierw, jak codziennie moje dziecko szuka tej książeczki na półce. :-)
Jak zauważyliście, mój syn najpierw przez niemal minutę zastanawiał się, czy nie wybrać innej książki: "Nawet księżniczki puszczają bąki", autorstwa Ilan Brenman, ale jednak ostatecznie porzucił ten pomysł. ;-) Następnie zaczął wyjmować... no dobra... wyrzucać z półki pozostałe książki patrząc, czy wśród nich nie ma tej ulubionej. Trochę czasu mu to zajęło, ale w końcu się udało. Znalazł "Guess what? Colours". Od razu usiadł na dywanie i z wrażenia zaczął ją oglądać do góry nogami... niczym były prezydent USA George W. Bush (OK, wiem, że zdjęcie prezydenta było manipulowane, ale i tak mnie bawi za każdym razem, gdy na nie patrzę).
Książka "Guess What? Colours" jest wykonana z dobrej jakości grubego lakierowanego papieru. Na każdej ze stron napisane jest pytanie, a pod zagiętą częścią strony znajduje się obrazek oraz odpowiedź.
"Zgadnij co jest czerwone? Wóz strażacki jest czerwony.
Zgadnij co jest niebieskie? Ryba jest niebieska".
"Zgadnij co jest fioletowe? Ośmiornica jest fioletowa.
Zgadnij co jest zielone? Żaba jest zielona".
"Zgadnij co jest żółte? Słońce jest żółte.
Zgadnij co jest pomarańczowe? Traktor jest pomarańczowy".
"Zgadnij co jest brązowe? Hipopotam jest brązowy.
Zgadnij co jest szare? Słoń jest szary".
"Zgadnij co jest czarne? Koń jest czarny.
Zgadnij co jest białe? Królik jest biały".
Taka mała książeczka, a tyle radości!
Obecnie ani ta książeczka, ani pozostałe z serii "Guess Who/What?" nie są już dostępne w TK Maxx, natomiast można je kupić po bardzo okazyjnych cenach na Amazon albo na Ebay. Zwracajcie jednak uwagę na koszty wysyłki do Polski, bo czasem są bardzo wysokie.
Jeśli podobał się Wam ten wpis, zapraszam Was również na drugi post z serii książeczki dla niemowląt.
Jeśli podobał się Wam ten wpis, zapraszam Was również na drugi post z serii książeczki dla niemowląt.
A jakie są Wasze oraz Waszych dzieci ulubione książeczki dla najmłodszych? Są jeszcze jakieś fajne, o których nie wspomniałam?
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:
- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB
- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram
są też książeczki do kąpieli - one są takie gumowe, więc też powinny się ustrzec przed gryzieniem ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam nad kupnem jakiejś książeczki gumowej, ale w końcu nie zdecydowałam się, gdyż pomyślałam, że lepiej dziecka nie przyzwyczajać do czytania w wannie. Co będzie jak potem będzie chciał zanosić do wanny książki kartonowe albo papierowe? ;-)
Usuńmiałam na myśli, żeby książeczki do kąpieli używać poza kąpielą :P
UsuńAha. No w sumie jest to pomysł, ale Sebastian jest już na tyle duży, że teraz będę szła w karton. ;)
UsuńJa osobiście bardzo lubię książki Erica Carle'a, jak choćby "Bardzo głodna gąsienica", gdzie dzieci mogą wtykać paluszki w dziurki, a strony nie są tej samej wielkości. Ponadto uwielbiam te ilustracje!!! Fajna też jest "Księga dźwięków", o której już kiedyś pisałaś, choć kartonowa.
OdpowiedzUsuń"Księga dźwięków" jest genialna, ale, o czym pisałam, za gruba, przez co, ani się obejrzymy, a dziecko nam ją rozerwie. Ale chyba nie ma domu, w którym by tak książka przetrwała w tej samej formie, w jakiej została kupiona. Jeśli chodzi natomiast o jej treść i ilustracje (poza malutkimi wyjątkami), jest genialna!
Usuń"Bardzo głodna gąsienica" też już znajduje się w biblioteczce Sebastiana, ale mamy wersję XL i wydaje mi się w tym momencie jeszcze dla niego za duża. Dziecko denerwuje się, że nie potrafi jeszcze sam przedwacać w niej stron. Przymierzam się też do zakupu kilku innych książeczek Erica Carle'a, bo, jak piszesz, są świetne.
Fajna jest też książka "Kolorowy pociąg" ze wstążkami - nie wiem, czy dla takiego malucha, ale pamiętam, że mój siostrzeniec bardzo ją lubił, a też dość oryginalna dzięki wstążkom.
OdpowiedzUsuńO "Kolorowym pociągu" nie słyszałam. Podoba mi się ten pomysł. Zobaczę, czy da się gdzieś kupić. :-)
Usuń