poniedziałek, czerwca 08, 2020

Macierzyństwo bez ściemy #6 wywiad z Wiktorią Grygierzec, właścicielką Camino Travel Center

Dziś zapraszam Was na kolejny wywiad z cyklu "Macierzyństwo bez ściemy". Przypominam, że są to wywiady na wskroś realistyczne. Żadna z mam, która zgodzi się odpowiedzieć na moje pytania, nie będzie mogła owijać w bawełnę. Ma mówić prawdę i tylko prawdę, i pod żadnym pozorem nie może idealizować.

Różowym i słodziutkim instamamuśkom mówię kategoryczne NIE! 😉


WIKTORIA GRYGIERZEC


Jest mamą 2,5 rocznego Ksawerego (lokalnie nazywanego Xabi), rówieśnika i kolegi Sebastiana.

Pochodzi z Krakowa. Z wykształcenia i zamiłowania jest iberystką i luzytanistką.

Obecnie mieszka w Hiszpanii, w Santiago de Compostela, gdzie wraz z mężem prowadzi firmę związaną z turystyką pielgrzymkową Camino Travel Center.

Gdyby nie pracowała w turystyce, pewnie by coś tam tłumaczyła z portugalskiego i hiszpańskiego, ale to taki jej sekretny plan na emeryturę. 😉



1. Czym macierzyństwo w realu różni się od tego na Instagramie?

Wszystkim. Kiedy te kobiety się czeszą i malują? Dlaczego są uśmiechnięte i wyspane? Kto im sprząta w domu, żeby było takie śnieżnobiałe tło? I to dziecko, jak ono tak pozuje? Jak to możliwe, że się nie ruszało przez 5 sekund i ujęcie wyszło takie idealne? Dzięki tej niewinnej serii pytań od jakiegoś czasu na Instagramie obserwuję tylko matki, które wrzucają foty podkrążonych oczu, rozczochranych czupryn i bałaganu. Zaczęłam ostatnio obserwować też tzw. wielomatki w desperackim akcie poszukiwania pomysłów pt.: “nooo, skoro ona daje radę z piątką to może mnie oświeci, jak ogarnąć tylko jedno”.

2. Co najbardziej Cię zszokowało na początku Twojego macierzyństwa? Czego się w ogóle nie spodziewałaś?

Czasem mam wrażenie, że byłam całkiem nieprzygotowana na to doświadczenie. W głowie miałam takie raczej idealistyczne (instagramowe?) wyobrażenie macierzyństwa: jakieś strojenie w ładne ubranka, wspólne spacery, zabawy i czytanie bajek. A tu się okazało, że macierzyństwo jest głównie sponsorowane przez nieprzespane noce, dom wywrócony do góry nogami i przez dziką pogoń na ulicy za uciekinierem, któremu niestraszne rozpędzone samochody (jesteśmy już prawie od roku na etapie sprintu oraz ucieczek i ani prośby, ani groźby, ani tłumaczenia, ani fortele, ani stosy literatury nie działają).

3. Kiedy zostałaś mamą, jakie pytania lub oklepane stwierdzenia najbardziej Cię denerwowały?

Na przykład złota porada: “Śpij, kiedy twoje dziecko śpi”. Kiedy dziecko wreszcie zaśnie, a moje do 18 miesiąca życia spało po 15-30 minut i nigdy nie przespało podręcznikowych 14-16 godzin na dobę, okazuje się, że jest cała kuchnia do posprzątania, pranie nie zrobione i 150 bardzo ważnych maili od klientów do natychmiastowej odpowiedzi. Moje dziecko, w okresie niemowlęctwa miało sporo cech “highneeda” (podejrzewałam go o to, ale wiem też, że to dość subiektywna kategoria). Kiedy nie spał, wymagał 100% mojego zaangażowania. Nie chodzi o to, że ciągle płakał. Wręcz przeciwnie. Mój syn jest z natury pogodny i radosny, ale po prostu wyglądało to tak, jakby piekielnie się nudził i oczekiwał, że ja cały czas go będę kreatywnie zabawiać. Oczywiście bycie z mamą to naturalna potrzeba malucha i ja absolutnie nie miałam zamiaru go zostawiać samego sobie (nawet kiedy musiałam pracować lub pójść do łazienki), ale nie było takiej czynności, zabawy, przedmiotu czy zabawki, która byłaby go w stanie zainteresować na dłużej niż 5 sekund. Wszystko ulegało automatycznemu odrzuceniu, zniszczeniu lub sprzeciwowi. Oczywiście gdy zaczął raczkować, chodzić i biegać, znajdywał zainteresowania na własną rękę. Jednak większość z nich była i jest dosyć ryzykowna, tak więc mama z klauna i wodzireja musiała się przeistoczyć w czujną strażniczkę.


4. Co myślisz, kiedy słyszysz, jak niektóre mamy twierdzą, że posiadanie dzieci niczego im w życiu nie utrudnia, ani niczego w ich życiu nie zmienia?

Wydaje mi się, że są 2 możliwości:

1. Albo tak naprawdę tym dzieckiem się nie zajmują, bo mają sztab pomocników i współpracowników w postaci babć, dziadków, opiekunek, zaangażowanych partnerów, itd, który odwala czarną robotę, zostawiając dla mamy tylko te przyjemne i przytulne chwile.

2. Albo na loterii przeznaczenia trafiło im się dziecko, które z mężem nazywamy “dziecko doniczka”. To są takie dzieci spełniające funkcje głównie ozdobne i które od urodzenia zachowują się tak: najedzą się cyca lub butli, pogłaszcze się je po buźce i idą spać. Śpią tak długo, że trzeba je obudzić na kolejne karmienie. Jak im się coś pomyli i jednak nie zasną, dajesz im grzechotkę lub gryzaczka i leżą sobie spokojnie w łóżeczku lub wózku bawiąc się nimi. Gdy są starsze, podrzucasz im klocki, auto, lalkę, cokolwiek, i też to akceptują i bawią się nimi same, a ty w tym czasie możesz siorbać kawę z psiapiółą lub stukać sobie na laptopie dla przyjemności lub w celach zarobkowych. W mojej najbliższej rodzinie istnieje takie dziecko. I po każdej wizycie u rodziny mąż i ja mamy depresję.

5. Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że wśród kobiet panuje zmowa milczenia i niektóre tematy nie są poruszane, aż do momentu, kiedy staniesz się mamą?

To prawda, że zanim się zostanie mamą, nie słyszy się zbytnio o negatywnych aspektach macierzyństwa. Nie wiem, czy jest to zmowa milczenia, czy raczej pokłosie wielowiekowej kulturowej idealizacji macierzyństwa. Ta idealizacja bierze się z przekonania, że podstawową rolą kobiety jest bycie matką i że powinna się ona w ten sposób realizować i spełniać. Niestety jest to opinia i postawa wciąż powielana przez wiele kobiet, mimo że mogłoby nam się wydawać, że to raczej męski punkt widzenia. Jest to trochę krzywdzące dla tysięcy kobiet na świecie, które nie czują powołania do roli matki, mają inne cele w życiu i mają do tego święte prawo. 

Mnie jednak najbardziej boli i denerwuje to, że kobiety które są niejako po obu stronach barykady, te dla których równie ważne są ich dzieci, jak i kariera zawodowa czy naukowa, te które chcą dać z siebie i mieć też w życiu coś dla siebie, są wielokrotnie stawiane przed wyborem: albo jedno, albo drugie. 

Pogodzenie macierzyństwa i życia zawodowego
to nieustanna żonglerka połączona z jazdą rowerem na linie.
 

I to jest chyba największe tabu czy przekłamanie naszych czasów. Takie obiecanki cacanki, że to wszystko da się pogodzić bez problemów, bez poświęceń, bo kobiety są wielkie, wszechstronne i odważne. Nie, proszę, nie mówcie nam, jakie jesteśmy wspaniałe i że wszystko możemy, szanowni panowie i szanowni bezdzietni. Weźcie się po prostu do intensywnej współpracy (to do panów) i wykażcie się większą wyobraźnią i większym zrozumieniem w przestrzeni publicznej (to do oburzonych bezdzietnych).

6. Co najbardziej zmieniło się w Twoich codziennych zwyczajach, kiedy urodziło się Twoje dziecko? 

Szczerze? Musiałam przeorganizować całe życie od podszewki. Przez mniej więcej pierwszy rok życia małego spałam po 2 godziny na dobę, aby wyrobić się ze wszystkim. Razem z mężem prowadzimy własną firmę, więc teoretycznie nie mamy sztywnego harmonogramu, ale ktokolwiek, kto się parał własną działalnością gospodarczą wie, jak to wygląda i jak taka własna firma potrafi pochłaniać przez 24 godziny na dobę. Zwłaszcza w dobie internetu, gdzie sporo klientów wymaga odpowiedzi niemalże natychmiastowej. Przypłaciłam ten zabójczy rytm zdrowiem psychicznym, więc nie polecam.

Kiedy mój syn skończył 12 miesięcy zaczął żłobek. Najpierw go posyłaliśmy na 4 godziny dziennie, potem na 6. Ja wykorzystywałam ten czas maksymalnie produktywnie na pracę i dopiero wtedy zaczęłam mniej więcej ogarniać rzeczywistość. Co ciekawe, chciałam tu dodać, że w naszym przypadku żłobek był strzałem w dziesiątkę. Mój syn uwielbia tam chodzić. Nigdy nie płakał ani nie protestował. Wręcz przeciwnie, podczas okresu adaptacyjnego uderzał w krzyk, kiedy przychodziłam go odebrać, jakby mi próbował powiedzieć: “Matka, ja tu się świetnie bawię z moimi nowo poznanymi ziomalami, a ty mi przychodzisz przerwać imprezę?”. Ma niesamowicie ekstrawertyczną naturę, garnie się do innych dzieci i ludzi. Wyobrażacie sobie chyba, jaką katorgą jest teraz dla nas kwarantanna…?

7. Odkąd zostałaś mamą, czy czegoś Ci w życiu brakuje?

Tak, jednej rzeczy: czasu 😊

8. Czy bywają takie dni, że nie chcesz już być mamą? Jak sobie wtedy radzisz?

Niestety, jakkolwiek egoistycznie to zabrzmi, są takie dni, kiedy chciałabym być po prostu sama ze sobą. Taki tydzień lub chociaż dzień wakacji od macierzyństwa. Ale wiem, że to niewykonalne i że zamiast cieszyć się urlopem i siedzieć w spa z drinkiem w ręce, natychmiast bym dzwoniła, czy wszystko w porządku, czy zjadł, czy pielucha przebrana, czy nie dokonał rekordowego skoku ze szczytu zjeżdżalni i nie skręcił karku… itp. itd.

Są takie dni, kiedy mały z wyzwaniem i satysfakcją w oczach (taki wzrok mówiący: "możesz mi zabraniać, a ja i tak zrobię po swojemu") wyrzuca na podłogę zawartość całego kosza na zabawki, na to zrzuca z krzesła ubrania czekające na poukładanie tudzież ewentualne prasowanie i polewa je brudną wodą z wiadra po myciu podłogi. Wtedy tracę cierpliwość i krzyczę jak opętana. Nawet przyznam z wielką przykrością i skruchą, że kilka razy dałam klapsa z bezsilności. Potem oczywiście się przepraszaliśmy i przytulaliśmy.

A żyję chyba tylko nadzieją, taką mantrą, którą powtarzam. Mówię sobie, że to minie, że on z tego wyrośnie, jakoś to może niedługo ogarnie i już tak nie będzie robił w klasie maturalnej. 
I muszę to sobie powtarzać i przypominać prawie codziennie, bo zazwyczaj czuję się matką nieudolną. Podjęłam tysiące prób z wykorzystaniem różnych metod wychowawczych, wyczytałam setki poradników i przewodników po rodzicielstwie, wszystko na nic… On nadal nie słucha i robi swoje. Ma taki charakter, że stawia na swoim i próbuje dorosłych przekonać, że to on ma rację. A w obliczu naszej nieustępliwości czy zakazu jest dramat, teatralne gesty, płacz i frustracja. I nie chodzi tu o jakieś wymyślone przez nas sztywne reguły, ale o to na przykład, by nie wbiegał pod nadjeżdżający samochód lub nie skakał z kilkunastometrowego muru…


9. Bez czego lub kogo byś zwariowała? 

Dawniej myślałam, że bez książek, literatury. Ale miałam dość długi kryzys czytelniczy. Tylko w kółko te poradniki dla rodziców, na które trochę żałuję, że straciłam czas…

Potem pomyślałam, aby topić swe zmartwienia w winie (kocham białe wino), ale ostatnio podczas kwarantanny wino zamieniłam na herbatki z melisą.

Właściwie szukam na nowo tych swoich miejsc, momentów. Moim młodzieńczym marzeniem było zajmowanie się tłumaczeniami, ale po wielu godzinach pracy przy komputerze już nie daję rady patrzeć na kolejne teksty i zupełnie jakoś mi to umyka, a mam wrażenie że w tej dziedzinie bym znalazła trochę radości i wytchnienia dla siebie.

Ale żeby nie było aż tak mrocznie, odpowiedz, proszę jeszcze na jedno pytanie:

10. Co dotychczas najwspanialszego zdarzyło Ci się w macierzyństwie? 

Mimo, że jestem bardzo zmęczona, już nie wyobrażam sobie innego życia. Czasem mam kryzys i płaczę i nagle ten mój mały diabeł wcielony podchodzi do mnie i… po prostu mnie przytula. Od tych małych rączek wokół mojej szyi i od policzka przytulonego do mojego policzka bije tak niesamowite ciepło… I wtedy myślę, że może nie jest tak źle, że może nie jestem taką wielką nieudacznicą i że jeszcze istnieje nadzieja, że jakoś go wychowam na ludzi.

Dziękuję Ci, Wiktorio, za poświęcony czas i wspaniałe, szczere odpowiedzi. ❤️

Dotychczas na blogu pojawiło się jeszcze pięć wywiadów z cyklu "Macierzyństwo bez ściemy". Serdecznie zapraszam Was do ich lektury. 😊



Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z moimi działaniami i niczego nie przegapić:

- obserwuj mnie na Facebooku - Mama pod prąd FB

- zaglądaj do mnie na Instagramie - Mama pod prąd Instagram

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

• Za wszystkie komentarze z góry bardzo dziękuję :-)
• Obraźliwe komentarze będą usuwane

Copyright © 2016 Mama pod prąd , Blogger